Śledztwo w sprawie prezydenta Zabrza, któremu postawiono zarzut zabójstwa, będzie zdaniem prokuratorów wyjątkowo skomplikowane. Mężczyzna już w ubiegłym roku był podejrzewany o zabicie swojego byłego wspólnika. Policja przeszukała nawet jego dom, ale nie znalazła żadnych dowodów. Dopiero kilka dni temu doszło do aresztowania.

Zeszłoroczne dowody nie były wystarczające, ponieważ na miejscu zbrodni nie znaleziono wielu śladów. Niewiele dała też bardzo szczegółowa analiza zrobiona w specjalistycznym laboratorium w Gdańsku. Przełomowe były zeznania świadka – najprawdopodobniej jednego z zatrzymanych - które prokuratura i policja zdobyły rok po zbrodni. Wtedy też śledztwo przeniesiono z Będzina do Katowic.

Wiadomo, że ofiara i były prezydent kilkakrotnie spotykali się w sądzie. Nieoficjalnie mówi się o hazardzie, który mógł być przyczyną rosnącego zadłużenia, kilku sądowych procesach, niejasnym sposobie zdobywania pieniędzy przez nieżyjącego już mężczyznę i wzajemnym zastraszaniu. Mężczyzna, który zginął w zamian za wycofanie sądowego pozwu miał żądać wartościowej działki. Sprawę ostatecznie umorzono bo jak twierdzi prokurator, były prezydent ciągle zmieniał zeznania. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Marcina Buczka:

Jerzy G. był prezydentem Zabrza w latach 2002-2006. To nie pierwsza sprawa, w której usłyszał zarzuty. Te są jednak najpoważniejsze. Jego kłopoty zaczęły się od pożyczek, zaciągniętych zanim jeszcze zaczął rządzić Zabrzem