Pięć ofiar śmiertelnych, dziesiątki osób rannych i liczone w miliardach złotych straty. Zniszczone domy i budynki gospodarcze, linie energetyczne czy miliony połamanych drzew. Także w słynnych Borach Tucholskich. Nadleśnictwa Lipusz i Rytel ucierpiały najbardziej. W tym ostatnim, dokładniej w Suszku, zginęły dwie uczestniczki obozu harcerskiego - taki jest bilans kataklizmu. Mija rok od potężnej nawałnicy, która przeszła przez północną Polskę.

Możliwe że to postępowanie w sprawie tej tragedii zakończy się jeszcze w tym roku. Do tej pory w charakterze świadków przesłuchano w nim ponad 100 osób. To uczestnicy obozu harcerskiego, opiekunowie i organizatorzy, a także pracownicy służb odpowiedzialnych za przekazywanie komunikatów pogodowych. Prokuratura uzyskała również kilka opinii biegłych w tym opinii i przeprowadziła eksperymenty procesowe na miejscu zdarzenia.

Choć postępowanie wciąż trwa śledczy dzielą się już swoimi wstępnymi ustaleniami.

Wstępnie, z   dotychczasowych  ustaleń śledztwa wynika, iż w sprawie zawiodła nie tylko organizacja obozu, w tym organizacja jego ewakuacji, ale i przekazywanie komunikatów meteorologicznych na niższe szczeble zarządzania kryzysowego. Obecnie śledztwo wciąż jest w toku jego prowadzenia, w którym zaplanowano szereg czynności dowodowych w tym m.in. uzyskanie opinii biegłego z zakresu meteorologii celem ustalenia czy w sposób prawidłowy został określony stopień zagrożenia pogodowego. - poinformował RMF FM Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku.


Wiadomo także, że prowadzone na miejscu wizje lokalne wykazały, że harcerze, w skrajnie trudnych warunkach pogodowych, nie mieli chociażby szansy usłyszeć syreny alarmowej.

Do tej pory nie przedstawiono nikomu żadnych zarzutów, ale jak przekazał nam prokurator Wnuk, to nie oznacza, ze takie decyzje nie zostaną podjęte.

"Ciarki przechodzą po plecach do dziś"

W Rytlu na Pomorzu trwa wydarzenie pod hasłem "Pokonaj nawałnicę." W rocznicę potężnej wichury, która przeszła przez północną Polskę, mieszkańcy terenów dotkniętych przez żywioł chcą w ten sposób podziękować wolontariuszom, którzy w sierpniu zeszłego roku masowo ruszyli z pomocą. Na miejscu między innymi finał znanej akcji Motoserce, w której motocykliści zbierają krew. Jak przekonał się nasz reporter aktywnie wspierają ich też mieszkańcy Rytla i okolic. Jak mówią, chociaż w ten symboliczny sposób mogą zrewanzować się za pomoc. 

Bardzo dużo ludzi nam pomagało, więc dlaczego my nie możemy pomóc? - pyta rytorycznie jeden z mieszkańców Rytra.

Jestem z Rytra, od dzieciństwa tu mieszkam i byłem bardzo zafascynowany tym jak ludzie przyjechali tu chętnie i pomagali - opowiadał inny mieszkaniec.

Rok  temu nie było za ciekawie. Dużo krzywdy stało się rodzinie. Dachy poleciały i trzeba było pomagać. Razem daliśmy radę. Widać było nawet po tablicach rejestracyjnych, że były z nami osoby z okolic Warszawy czy Krakowa. Bardzo wiele ludzi nam pomogło - wspominał mężczyzna z Czerska.

Jednym z elementów imprezy "Pokonaj nawałnicę" jest bieg na dystansie 11 kilometrów, przez las, który w zeszłym roku wichura zrównała z ziemią.

Na starcie stanęli także ci, którzy rok temu pomagali mieszkańcom udrażniać drogi .... czy zabezpieczać uszkodzone domy. 

Jestem z OSP. W tamtym roku byliśmy tu z pomocą, dlatego bierzemy udział w biegu - mówił jeden z strażaków.

Drzewo z drogi jest posprzątane, ale jest jeszcze mnóstwo powalonych drzew w środku lasu. To, co natura zrobiła z lasem jest nie do opisania - komentuje uczestnik biegu.

Przed startem uczestnicy biegu chwilą ciszy uczcili pamięć ofiar nawałnicy. 

Sprzątanie wciąż trwa

Mimo że od tragedii minęlo 12 miesięcy, sprzątanie wciąż trwa. Około miliarda złotych kosztować będą prace porządkowe w lasach, na terenach przez które rok temu przeszła potężna nawałnica. To wstępne szacunki Lasów Państwowych, bo sprzątanie wciąż trwa. W blisko 60 nadleśnictwach, głównie na Pomorzu, w kujawsko-pomorskiem i Wielkopolsce, żywioł zniszczył prawie 80 tysięcy hektarów lasu.

Najbardziej poszkodowanymi nadleśnictwami były Lipusz - podlegający pod Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Gdańsku oraz Rytel, którym administruje toruńska regionalna, dyrekcja lasów. Tylko na terenie tych dwóch nadleśnictw wiatr przewrócił sporo ponad cztery miliony drzew. 

W skali całego kraju straty są ogromne, sprzątanie - które jeszcze się nie skończyło - niezwykle kosztowne. Sporo kosztuje między innymi wynajmowanie tak zwanych Zakładów Usług Leśnych, bo leśnicy własnymi siłami nie mieliby możliwości prowadzenia prac porządkowych na tak dużą skalę.  

Sytuację finansową LP nieco reperuje sprzedaż części drewna z uprzątniętych już zniszczonych terenów. Mamy kilka przykładów. Na terenach Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu do tej pory wartość sprzedanego, ponawałnicowego drewno sięgnęła 477 milionów złotych. Koszty sprzątania z kolei to 441 milionów złotych. 

W dyrekcji gdańskiej te sumy to odpowiednio 145 i 122 miliony, w dyrekcji poznańskiej 125 i 120 milionów złotych Zyski są jednak pozorne.

Możemy mówić o przychodach"- przyznają leśnicy. Dlaczego? Bo sprzątanie się nie skończyło,  a znaczne, wieloletnie koszty pochłonie też odtwarzanie zniszczonych lasów. Co więcej, przez dekady nie będą one generować żadnych przychodów. Do tego drewna pochodzące z drzew powalanych przez żywioł z biegiem czasu traci na wartości.

W pierwszej kolejności zagospodarowywane było drewno najcenniejsze, a w miarę upływu czasu mniej cenne. Jakość drewna z czasem ulega pogorszeniu. Nie sposób ocenić  wartości drewna poklęskowego pozostającego do uprzątnięcia, ponieważ jego jakość wciąż się obniża, a cenę zakupu ureguluje rynek. Jest ona wynikiem ofert składanych przez nabywców w przetargach internetowych, a nie ustalana odgórnie przez Lasy Państwowe - informuje Krzysztof Trębski, pełniący obowiązki rzecznika prasowego Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.

We wspomnianym już nadleśnictwie Rytel, do tej pory leśnicy uprzątnęli około 60 proc. terenów przez które przeszła nawałnica. Niemal 100 proc. energii i czasu wkładają właśnie w prace porządkowe. Na pielęgnacje nietkniętych fragmentów lasu czas jest niewiele.

Symboliczne do tej pory były też prace przy odtwarzaniu zniszczonych obszarów.

W tym roku odtworzyliśmy ok. 35 hektarów. W przyszłym roku planujemy, że będzie to już 500-600 hektarów. Do obsadzenia jest w sumie 5,5 tysiąca h lasów. Jeśli w przyszłym roku uda nam się zrealizować założony plan, to odtworzone zostanie 10 proc. terenu. Myślę, że w następnych latach będziemy się już zajmowali tylko tym, ale na pewno proces odtwarzania lasu będzie trwał kilka lat - mówił RMF FM Jerzy Borkowski, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Rytlu. 

Tak się składa, że w sumie tu się urodziłem, mieszkałem praktycznie w środku lasu. W tej chwili mam pustynie, krajobraz księżycowy wokół mnie. Niestety akurat w centrum, tym najgorszym miejscu znalazła się moja posesja. Człowiek cały czas myśli, że to jest sen. Trudno się pogodzić z tym wszystkim - mówi Borkowski wspominając to, co wydarzyło się rok temu.  

Pomoc dla poszkodowanych

Nawałnice przyniosły też tragedie wielu rodzin, które straciły dach nad głową. Prawie 2 miliardy 700 milionów złotych - tylko w pomorskiem - sięgnęły straty po katakliźmie, która rok temu uderzyła w północną i zachodnią Polskę. Do dziś trwa  odbudowa wielu budynków gospodarczych, ale także niektórych domów mieszkalnych. 

W pomorskiem 22 miliony złotych to pieniądze rządowe przekazane na budowę i remonty zniszczonych budynków. Ponad 15 milionów to pieniądze przekazowane do poszkodowanych przez 300 samorządów z całej Polski. Oddolną pomoc, której udzielali zwykli ludzie trudno wycenić. Tak było w Sośnie.

Pomoc rzeczowa w okolicach 2,5-3 mln zł, ok. 3-4 mln to pomoc w postaci czasu wolontariuszy i paliwa. Materiały budowlane to też ok 2 mln zł. Całościowo 10 milionów  - wylicza Marek Kunek z fundacji "Zawierucha". Bezpośrednio przekazane pieniądze to ok. 150 tys. zł.

Dla porównania dla Rytla - symbolu tej tragedii - bezpośrednio przekazano 500 tys. zł. Dary rzeczowe czy praca wolontariuszy pozostają niewymierne. 

(nm)