Dramat – tak sytuację na polskim rynku motoryzacyjnym określają przedstawiciele branży. Kłopoty, spowodowane globalnym kryzysem ekonomicznym, dotknęły nie tylko duże przedsiębiorstwa, ale również niewielkie warsztaty i stacje obsługi – donosi „Dziennik”. Zdaniem gazety, pracę w sektorze motoryzacyjnym może stracić w przyszłym roku kilkadziesiąt tysięcy osób.

Jeszcze do niedawna produkcja samochodów i części samochodowych należała do najszybciej rozwijających się gałęzi polskiego przemysłu po 1990 roku. Obecnie jednak spadek sprzedaży nowych aut powoduje, że zagraniczne koncerny przestają potrzebować polskich poddostawców. Zapotrzebowanie na części i podzespoły skurczyło się w mgnieniu oka.

Trudności odczuwają jednak nie tylko duże przedsiębiorstwa, ale również niewielkie warsztaty i stacje obsługi. Nie wiem, skąd biorą się informacje o zwiększonej sprzedaży nowych aut. Rzemiosło motoryzacyjne wpadło w poważne tarapaty - mówi „Dziennikowi” Andrzej Duch, przewodniczący Ogólnopolskiej Komisji Rzemiosł Motoryzacyjnych Związku Rzemiosła Polskiego.

Jak informuje Duch, liczba usług, związanych z serwisowaniem samochodów, zmniejszyła się w porównaniu z poprzednim rokiem o 30 procent. W Polsce jest 16 tysięcy zakładów, związanych z branżą motoryzacyjną, każdy zatrudnia do 20 osób. Większość po świętach pomyśli o zwolnieniach. Pracę stracą tysiące ludzi - mówi.