Jedna osoba nie żyje, a dwie są ciężko ranne po nocnej strzelaninie w Pruszczu Gdańskim. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM, mężczyzna zaatakował rodzinę, z którą prowadził interesy. Następnie strzelił sobie w głowę. Przeżył, ale jest w ciężkim stanie.

Mieszkańców Pruszcza Gdańskiego, ojca i syna, tuż przed północą odwiedził mężczyzna, z którym prowadzili wspólne interesy. Doszło do kłótni. Sprawca zastawił im swoim samochodem wjazd do garażu i odszedł. Rodzina wezwała więc policję.

Gdy funkcjonariusze byli już na miejscu, 59-latek wrócił, wyciągnął broń i oddał strzały. Na koniec strzelił sobie w głowę. Policjanci nie zdążyli nawet zareagować. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund.

29-latek zginął na miejscu, jego ojciec i napastnik w ciężkim stanie trafili do szpitala. Poszkodowani byli znani zarówno policji, jak i prokuraturze.

Ojciec zabitego mężczyzny ma trzy rany postrzałowe, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Według wstępnych ustaleń, napastnik wynajmował lokal od zaatakowanych mężczyzn i pokłócił się z nimi o pieniądze. Użył 14-strzałowego pistoletu. Śledczy potwierdzają, że broń posiadał legalnie. Jak mówią, oddał kilkanaście strzałów.

Prokuratorzy przesłuchali już dwójkę policjantów, którzy byli na miejscu. Nie chcą jednak mówić o ich zachowaniu podczas strzelaniny.