Gwałtowne burze dały się wieczorem i w nocy we znaki. By walczyć z ich skutkami, strażacy w ciągu ostatniej doby wyjeżdżali z baz w całym kraju 530 razy. Najgorzej było w Łodzi i Gdańsku. Tam wczoraj jeszcze przed zachodem słońca ulewny deszcz zatopił wiele ulic i sparaliżował ruch na drogach.

Strażacy walczyli ze skutkami ulewy do późnej nocy. W całym kraju wypompowywali wodę z dróg i piwnic, usuwali też połamane drzewa.

W Kujawsko-Pomorskiem zerwane zostały linie energetyczne, 300 domów w nocy nie miało prądu. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

W Łódzkiem strażacy interweniowali 191 razy, w tym 157 w samej w Łodzi. Najczęściej pracowali przy podtopieniach - wypompowywaniu wody z budynków mieszkalnych oraz instytucji publicznych, a także z rozlewisk na ulicach, na których uwięzione zostały samochody i pojazdy komunikacji miejskiej, często również z pasażerami. M.in. na Dąbrowie - która obok Śródmieścia najbardziej ucierpiała podczas ulewy - strażacy musieli pomóc w wydostaniu się z zalanego auta kobiecie z 5-miesięcznym dzieckiem. Na 20 skrzyżowaniach nie działała sygnalizacja świetlna, przez co tworzyły się gigantyczne korki.


Częściowo zalany został m.in. Dworzec Łódź Fabryczna, Teatr Wielki, Szkoła Muzyczna im. Wieniawskiego, Prokuratura Apelacyjna oraz szkoły i przedszkola. Z kolei w budynku Fujitsu trzeba było ewakuować 40 osób, bo woda spowodowała oderwanie się dużego fragmentu tynku. Obecnie trwa oszacowanie wszystkich strat. Zalanie dworca nie spowodowało opóźnień w kursowaniu pociągów.

Dziś pogoda się już uspokoi, nie będzie burz, popada tylko na południowym zachodzie.

 (j.)