W ubiegłym tygodniu władze Gdańska otrzymały raport od Komitetu ds. Światowego Dziedzictwa Kulturowego w Polsce, który doradza ministrowi kultury – pisze „Gazeta Wyborcza”. Idea „Solidarności” to najważniejszy symbol i najsilniejszy atut Gdańska. A jego materialnym nośnikiem jest Stocznia Gdańska, która jako jedyna z gdańskich zabytków ma szansę znalezienia się na Liście Światowego Dziedzictwa - czytamy w raporcie.

Gdańsk stara się o wpisanie Stoczni Gdańskiej na listę UNESCO już od 12 lat. Pierwszy wniosek, który złożono w 1997 r., obejmujący historyczne centrum Gdańska po roku wycofano z powodu „braku autentyzmu substancji historycznej”. Chodziło o to, że gdańskie kamieniczki w większości są „jedynie” odbudowane po zakończeniu II wojny światowej.

Cztery lata temu miasto spróbowało drugi raz. We wniosku wpisano tylko wybrane z historycznych obiektów Gdańska, fragmenty stoczni i Westerplatte. W 2007 r. dokument ten wycofano, ponieważ komisarz UNESCO Margareth Ehrstrom nie podobały się plany budowy wysokościowców w obrębie pomnika historii, jakim jest Główne Miasto.

Teraz Gdańsk próbuje po raz trzeci. Szansą ma być Stocznia Gdańska, a dokładnie jej część z bramą numer 2, salą BHP, budynkiem dyrekcji oraz XIX-wieczne hale Stoczni Cesarskiej aż po nabrzeże Motławy, a także pomnik Poległych Stoczniowców na placu „Solidarności”. Zależy mi na tym, by Gdańsk znalazł się w końcu na liście UNESCO - powiedział prezydent miasta Paweł Adamowicz. Jak dowiedziała się „Gazeta Wyborcza”, fakt, że stocznia wciąż pracuje, jest dla UNESCO dodatkowym atutem.