Dzisiaj zobaczyłem, że ludzie przystawali, klaskali, dorośli pokazywali dzieciom, były całe grupy, które zatrzymywały się, żeby się przyjrzeć. Byli tacy, którzy ściągali czapki z głów. Widać było i można było odczuć szacunek do polskiej flagi narodowej - mówi w rozmowie z RMF FM Rafał Sonik. Rajdowiec wziął udział w wielkiej akcji RMF FM z okazji Dnia Flagi, przewożąc polską flagę z krakowskiego Rynku Głównego na Kopiec Kościuszki.

Dzisiaj zobaczyłem, że ludzie przystawali, klaskali, dorośli pokazywali dzieciom, były całe grupy, które zatrzymywały się, żeby się przyjrzeć. Byli tacy, którzy ściągali czapki z głów. Widać było i można było odczuć szacunek do polskiej flagi narodowej - mówi w rozmowie z RMF FM Rafał Sonik. Rajdowiec wziął udział w wielkiej akcji RMF FM z okazji Dnia Flagi, przewożąc polską flagę z krakowskiego Rynku Głównego na Kopiec Kościuszki.
Rafał Sonik /Monika Kamińska /RMF FM

Michał Zieliński, RMF FM: Przywieźliście flagę biało-czerwoną w ramach naszej akcji z Rynku na Kopiec, ale nie jechał pan sam, tylko jechał cały konwój flagowy.

Rafał Sonik: Jechaliśmy w konwoju flagowym, to fakt, bo jak się okazało, pomysł RMF żeby ten dzień dzisiejszy uczcić sztafetą flagę z Helu na Giewont jest znakomity, przyciąga wielu ludzi i przede wszystkim wydaje się, że jest takim dobrym rozumieniem budowania naszej narodowej patriotycznej tożsamości. Myślę, że wielu bardzo ludzi chciałoby się z tym utożsamiać, że wielu ludzi widzi w tym wartość i tym bardziej się cieszę, że było już nas - quadowców - sporo, choć przecież to pierwszy dla nas taki projekt.

A czy po reakcjach ludzi, którzy byli na drodze, przechodniów czy kierowców, można rzeczywiście stwierdzić, że to ludzi interesuje, cieszy? Pozdrawiali was? Jak reagowali?

Myślę nawet, patrząc na reakcje, że warto byłoby flagę przez całą Polskę nieść, wieźć z taką większą celebracją nawet może niż tym razem to zrobiliśmy. Oczywiście, różne środki lokomocji - samolot, pociąg - to są znakomite pomysły, ale wielu Polaków chciałoby ten korowód, tę grupę ludzi wiozących flagę, czy niosących flagę po prostu dotknąć, zobaczyć. Być tego w jakimś stopniu też choć przez chwilę uczestnikami. Myślę, że taka podróż flagi znad morza na szczyty polskich gór, Tatr, zrobiłaby furorę gdyby była jeszcze trochę przeciągnięta w czasie. i gdyby o wiele więcej osób mogło być blisko.

Pomyślimy o tym w następnych latach.

Ludzie chcą się z biało-czerwoną flagą utożsamiać. Chcą dotknąć zjawiska, które dzisiaj jest po prostu symbolem patriotyzmu.

No tak, jesteśmy coraz bardziej dumni z tych barw i z naszego kraju. A ta dzisiejsza wasza trasa z rynku na Kopiec wiodła którędy? Najkrótszą trasą czy kluczyliście?

Właśnie trochę mam do siebie o to pretensje, bo pewnie taka improwizacja mogłaby być dopuszczona i nie wzbudziłaby jakiejś krytyki. Żałuję, że nie objechałem rynku krakowskiego dookoła. Trochę jestem chyba przyzwyczajony do tego, żeby poruszając się wśród dużej ilości ludzi, bo zdarza się, że jeździmy w tłumie choćby w rajdach, w których startuje się w stolicach państw - Buenos Aires czy Santiago. Wtedy chcemy być i dojeżdżać jak najkrótszą i jak najmniej obciążającą innych drogą. Ale dzisiaj zreflektowałem się i zobaczyłem, że ludzie przystawali, klaskali, dorośli pokazywali dzieciom - były całe grupy - wycieczki na Grodzkiej zatrzymywały się, żeby się przyjrzeć. Byli tacy, którzy ściągali czapki z głów. Jest dość zimno i wieje wiatr więc niektórzy chodzą w czapkach. Widać było i można było odczuć szacunek do Polskiej flagi narodowej. I takie chyba nawet oczekiwanie na właśnie taki projekt ma ogromny potencjał. Jechałem Grodzką bardzo powoli, jak się to u nas mówi "koło za kołem", czy krok za krokiem, bo ludzie szli w tym samym mniej więcej tempie. Później pod urząd miasta ulicą Franciszkańską do Filharmonii, później Zwierzyniecką w Kościuszki, na Salwator w Księcia Józefa i w prawo do góry, do was. Macie jedno z najpiękniejszych biur w Polsce  - pod Kopcem Kościuszki, więc z tym większą radością przywiozłem flagę aż do samej redakcji.

Po drodze same historyczne miejsca. Ja czuję, że to rzeczywiście dla pana była przyjemność. Ta trasa dzisiejsza była setki, jak nie tysiące razy, krótsza niż trasa Dakaru na przykład, ale emocje nie mniejsze.

Proszę mi wierzyć, że kiedy ścigamy się bardzo daleko od Polski, najczęściej kilkanaście, dwadzieścia tysięcy kilometrów w Ameryce Południowej, Północnej czy w Afryce, i jest ciężko i gorąco albo bardzo zimno, bo tak też się zdarza. To że mam biało-czerwony strój, i że jestem po prostu biało-czerwony od czubków palców aż po czubek głowy, daje bardzo dużo energii i motywacji. Dzisiaj to poczułem. Aż miałem ciarki takie, jak czasem zdarzają się na podium kiedy wygrywam i słyszę Mazurka Dąbrowskiego, a nade mną powiewa biało-czerwona flaga.

No właśnie, bo pan jeździ w barwach biało-czerwonych. Dzisiaj pan jest w tym biało-czerwonym stroju. Pana pojazd też jest w takiej tonacji głównie biało-czerwonej. Czy może nam pan jeszcze na koniec opowiedzieć o chwilach w pana życiu, w pana karierze, w których towarzyszą panu biało-czerwone barwy, i które pan zapamiętał?

Pierwszy raz zawiesiłem z dumą biało-czerwoną flagę nad głową na podium Dakaru w 2009 roku. Przez cały ten rajd wiozłem tę zwiniętą, malusieńką, w takim malusieńkim pakuneczku biało czerwoną flagę, i o niczym bardziej nie marzyłem tylko właśnie o tym, żeby znalazła się na podium Dakaru. Później zdarzało się to jeszcze wielokrotnie, ale chciałbym państwu opowiedzieć o wydarzeniu, którego nigdy nie zapomnę, i które z biało-czerwoną flagą i z naszym orłem związało mnie chyba najmocniej. Otóż, kiedy zwyciężyłem w Katarze - to był rajd pucharu świata - wbrew właściwie wszystkiemu i wszystkim na ostatnim etapie pokonałem Katarczyka walcząc ramię w ramię. To nie była rajdowa sytuacja tylko wręcz taka, jakby ze sportów walki. Myśmy walczyli dzień po dniu widząc siebie nawzajem, bardzo rzadko znikaliśmy sobie z oczu i walczyliśmy ze sobą o sekundy.

Widziałem startując do ostatniego etapu, w którym on jeszcze prowadził, że przygotowana jest już ceremonia zakończenia rajdu, która odbywa się zwykle zaraz po dojechaniu na metę, i że na stole stoją najbardziej cenne katarskie trofea, bo wśród nich jest perła w muszli. To jest takie trofeum świadczące o najwyższym kunszcie sportowym jakie można uzyskać właśnie w Katarze, zdobyć w Katarze. Po cichu oni myśleli, że to ten Katarczyk zwycięży i właśnie dlatego to trofeum tam postawili. Właściwie było to prawie przesądzone, bo byłem drugi i jechałem za nim, ale dosłownie na ostatnich 200 czy 300 km tak go cisnąłem, że w końcu nie wytrzymał i po prostu zamęczył swojego quada. Kilkadziesiąt kilometrów przed metą ścigaliśmy się widząc się nawzajem cały czas i ten quad jego nie wytrzymał. Zamęczył go, a tak się da, bo quad to współczesny koń więc można jechać aż tak agresywnie, że quad padnie. I jego quad padł wówczas.

Wygrałem z nim, wygrałem tę perłę, ale co najważniejsze, stałem wtedy na podium słysząc łopot biało-czerwonej flagi i do tej perły, którą wznosiłem nad głową grali Mazurka Dąbrowskiego, a Polacy z Polonii katarskiej wówczas po prostu oszaleli, a ja się popłakałem i tego nigdy nie zapomnę.

Mówi pan o tym, że byłoby warto rozwinąć ten pomysł w przyszłym roku. Czy ma pan pomysł na swój udział w przyszłym roku? Którędy można by pojechać quadami?

Marzyłoby mi się, żeby trasa flagi narodowej naszej była poprowadzona tak, by mogli ją zobaczyć, w efekcie może nawet wziąć, udział mieszkańcy mniejszych miejscowości. Nawet takich trochę zapomnianych. Czasem zdarza mi się latając nad Polską, pewnie państwu też, zobaczyć miejscowości, do których wciąż prowadzą szutrowe drogi. Chciałbym, żeby ludzie z tych mniejszych miejscowości, nawet tych, którzy mają wciąż jeszcze gruntowe drogi do swoich domów czy gospodarstw. Żeby choćby jakaś ich reprezentacja odczuła dumę z tego, co udało nam się osiągnąć przez tych ostatnie prawie 30 lat, bo pamiętajmy, że to właśnie polska solidarność, nasza cecha narodowa, uwolniła świat od najgorszego systemu politycznego, od komunizmu. I to, że dzisiaj możemy marzyć, a marzenia zamieniać w wyzwania i te wyzwania sobie stawiać, spełniać je, że jesteśmy wolnymi ludźmi po prostu zawdzięczamy swojej właśnie najważniejszej tej części naszej konstrukcji, czyli temu na początku, że byliśmy niepokorni i że pomalutku demontowaliśmy komunizm. Aż wreszcie, że dzięki Solidarności, dzięki wielkiemu i pięknemu polskiemu duchowi, udało nam się zapoczątkować największą bezkrwawą rewolucję świata i obalić komunizm.

Dziękuję bardzo za rozmowę, niech się wobec tego święci 2 Maja.

Niech się święci 2 Maja.