Policja i prokuratura wyjaśniają, czy lekarze ze szpitala w Rybniku narazili na niebezpieczeństwo 20-letnią ciężarną kobietę i przyczynili się do śmierci jej nienarodzonego dziecka. Kobieta twierdzi, że kilka godzin czekała w szpitalu na badania. Te wykazały, że dziecko nie żyje.

Kobieta przyjechała do szpitala w Rybniku w województwie śląskim z pilnym skierowaniem od ginekologa z poradni. Lekarz stwierdził bowiem, że jest kłopot z tętnem maleństwa. Pacjentka miała czekać kilka godzin na badania. Wykazały one, że dziecko nie żyje.

Policja pod nadzorem prokuratury prowadzi dochodzenie w tej sprawie, pod kątem ewentualnego narażenia życia i zdrowia pacjentki i jej dziecka - powiedział RMF FM Jacek Sławik, szef prokuratury rejonowej w Rybniku. 

Śledczy ustalają, czy dziecko zmarło zanim kobieta trafiła do szpitala, czy już w szpitalu podczas oczekiwania na badania. Sprawdzają też, jakie były okoliczności przyjęcia kobiety do placówki, czy zastosowano wszystkie potrzebne procedury medyczne w odpowiednim czasie.

Na razie policja zabezpieczyła dokumentację medyczną ze szpitala - powiedziała Aleksandra Nowara, rzecznik policji w Rybniku.

(mal)