Młode pary nie chcą już zdjęć w studiu. Wolą plenery i to najlepiej nietypowe - pisze "Rzeczpospolita". Coraz większym wymaganiom muszą sprostać także fotografowie, którzy z obiektywem pojawiają się w coraz dziwniejszych miejscach.

Coraz więcej osób decyduje się na skok do wody w sukni ślubnej i garniturze - opowiada Monika Kikolska, redaktor serwisu, który od czterech lat organizuje konkurs na "odjechany pomysł ślubnego pleneru". Jak dodaje Kikolska, popularne są także sesje na polach wśród zbóż, szczególnie w malowniczym rzepaku.

Młodzi decydują się również na zdjęcia na przykład na terenie Muzeum Zamoyskich w podlubelskiej Kozłówce. Mamy tu pałac i park ze starymi zabudowaniami, malowniczymi alejkami i placem zabaw. Przy ciekawej obróbce zdjęć może wyjść świetna sesja - mówi Marcin Gajowiak, fotograf i właściciel studia Denver.

Marcin Pojałowski, fotograf z Krakowa, unika popularnych miejsc. Kiedy przychodzi do mnie para i mówi, że chce mieć zdjęcia na Wawelu czy Rynku, to staram się im to wybić z głowy. Nie boję się wyzwań - podkreśla.

Jednak nie miejsce jest w sesjach ślubnych najważniejsze. Zdjęcia będą dobre, jeśli para zapomni o obiektywie i będzie zachowywać się naturalnie. Wtedy można uchwycić najwięcej prawdziwych emocji - podkreśla Marcin Gajowiak.