W ciągu kilku tygodni prokuratura ma umorzyć śledztwo w sprawie fikcyjnych asystentów europosłów PiS - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Śledczy mają wątpliwości, czy faktycznie doszło do wyłudzenia pieniędzy z europarlamentu przez fikcyjne zatrudnianie asystentów w biurach deputowanych z Prawa i Sprawiedliwości.

W ciągu kilku tygodni prokuratura ma umorzyć śledztwo w sprawie fikcyjnych asystentów europosłów PiS - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Śledczy mają wątpliwości, czy faktycznie doszło do wyłudzenia pieniędzy z europarlamentu przez fikcyjne zatrudnianie asystentów w biurach deputowanych z Prawa i Sprawiedliwości.
Budynek Parlamentu Europejskiego w Strasburg / Marcin Obara /PAP

Jak dowiedział się nasz reporter, zarówno zgromadzone dokumenty jak i przesłuchania nie dają na razie podstaw do stawiania komukolwiek zarzutów. W dotychczasowej ocenie śledczych nie doszło do przestępstwa.

Prokuratura analizuje na razie dokumentację dotyczącą zatrudniania osób w biurach deputowanych, a także ich wynagradzania. Przesłuchano już większość asystentów, którzy mieli otrzymywać płace z europarlamentarnych pieniędzy. Jak usłyszał nasz reporter - na tym etapie nie dopatrzono się złamania prawa, co więcej być może nie będzie nawet powodów wzywania na świadków byłych i obecnych europosłów PiS - w tym między innymi Andrzeja Dudy.

Choć mogło nie dojść do łamania polskiego prawa, otwartą sprawą są działania wbrew przepisom europarlamentu - zwraca uwagę jeden z prokuratorów.

Śledztwo wszczęto po artykule w tygodniku "Newsweek", który napisał, że wśród europosłów, którzy przejęli pracowników partii znaleźli się m.in. Andrzej Duda, Zbigniew Kuźmiuk, Tomasz Poręba i Ryszard Legutko.

(abs)