Koalicjant pod specjalnym nadzorem. Sekretarz generalny SLD, Marek Dyduch ujawnił, że Sojusz sprawdza, jacy ludzie są w Samoobronie w miejscowościach, gdzie partia Leppera weszła w koalicję z SLD. Ale akcja „zasięgania języka” o ludziach z Samoobrony nie wszędzie ruszyła.

Każdy gdzieś mieszka, ma aktywność zawodową czy społeczną. Popytaliśmy w miejscach zamieszkania: skąd są, co robili. To jest dobre źródło informacji - mówi Marek Dyduch.

Jednak dyrektywy o takim małym, prywatnym śledztwie lub - jak woli to określać sekretarz generalny - rozpoznaniu szeregów koalicjanta, nie dotarły do wszystkich regionalnych struktur SLD.

Tak jest na przykład w Olsztynie, gdzie właśnie w sejmiku wojewódzkim Sojusz jest w koalicji z Samoobroną. Jak zapewnia Edward Radomski, szef tamtejszego klubu radnych SLD-UP: Taka sprawa jeszcze nie dotarła. Ale nie potwierdzam, że (Samoobrona)są to krzykacze, ludzie którzy chcieliby wychodzić na ulice.

Przypomnijmy jednak, że to właśnie ludzie z Samoobrony 3 lata temu okupowali ten sam urząd, do którego teraz przychodzą na sesje sejmiku.

Członkowie Samoobrony z oburzeniem reagują na taką SLD-owską lustrację. Ewa Gutowska w takiej decyzji dopatruje się małego sabotażu. Jeśli SLD chce nas prześwietlić, to tak naprawdę powinno zacząć od siebie. Te działania mogą polegać na tym, że SLD chcąc unaoczniać nasze błędy – a te przecież zdarzają się każdemu – tak naprawdę chce odwrócić uwagę od tego, co dzieje się w jego szeregach - uważa Gutowska.

Ale ostatnie decyzje polityczne SLD ani nie odwracają, ani nie zwracają uwagi opinii publicznej, a po prostu ośmieszają Sojusz.

Foto: Archiwum RMF

15:50