Już trzy osoby w różnych częściach Polski zmarły w podobnych okolicznościach, prawdopodobnie po zażyciu dopalaczy. Historie mają bardzo podobny przebieg: agresywne zachowanie, interwencja policji, utrata przytomności i zgon. Przyczyny wyjaśnią sekcje zwłok.

Już trzy osoby w różnych częściach Polski zmarły w podobnych okolicznościach, prawdopodobnie po zażyciu dopalaczy. Historie mają bardzo podobny przebieg: agresywne zachowanie, interwencja policji, utrata przytomności i zgon. Przyczyny wyjaśnią sekcje zwłok.
Zdjęcie ilustracyjne /RMF24

W nocy policja otrzymała zgłoszenie o agresywnym mężczyźnie na katowickim osiedlu Tysiąclecia. Miał on między innymi zaczepiać przechodniów. Wysłani na miejsce policjanci chcieli go zatrzymać, ale nadal był agresywny. Konieczne było użycie gazu. Kiedy mężczyzna był już obezwładniony, nagle zaczął tracić przytomność.

Niestety, nie pomogła reanimacja - najpierw prowadzona przez policjantów, a potem przez ratowników medycznych. Mężczyzna zmarł. Jego zachowanie, najpierw agresja i pobudzenie, a potem nagła utrata przytomności, mogą sugerować, że był pod wpływem dopalaczy. Faktyczną przyczynę śmierci wyjaśni sekcja zwłok. Policja musi też ustalić tożsamość mężczyzny, bo nie miał przy sobie żadnych dokumentów.

To już druga w ciągu ostatnich dni podobna historia ze Śląska. W niedzielę w Tychach również zmarł mężczyzna, który najpierw był agresywny i mocno pobudzony, a potem nagle stracił przytomność. Przyczynę jego zgonu również ma wyjaśnić sekcja zwłok. 

Podobna historia rozegrała się w województwie warmińsko-mazurskim

Niemal identyczna historia wydarzyła się w Sępopolu w pobliżu Bartoszyc w województwie warmińsko-mazurskiem. Tam w czasie interwencji zmarł 27-latek. 

Policjantów wezwała jego rodzina, która nie mogła go uspokoić. Mężczyzna groził swoim bliskim, mówił też, że się zabije. Funkcjonariusze po przybyciu na miejsce próbowali z nim rozmawiać, ale 27-latek nie reagował na polecenia, był bardzo pobudzony. Po obezwładnieniu i zakuciu w kajdanki mężczyzna stracił przytomność i oddech. Mimo szybko podjętej reanimacji, kontynuowanej potem przez załogę karetki, zmarł. Według rodziny przez kilka dni miał zażywać nieznane substancje. Przyczyny śmierci pomoże ustalić sekcja zwłok.

Sekcja zwłok nie wyjaśniła przyczyn zgonu w Wałbrzychu

Dramatyczna historia rozegrała się też trakcie policyjnej interwencji w Wałbrzychu. 34-latek podczas zatrzymania 16 sierpnia zaczął wymiotować i dławić się. Stracił przytomność. Policjanci rozpoczęli reanimację i wezwali pogotowie. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził jednak zgon. Sekcja zwłok nie wyjaśniła przyczyny śmierci mężczyzny. W wyjaśnieniu przyczyny śmierci mają pomóc dodatkowe badania toksykologiczne i histopatologiczne. 

Ze wstępnych ustaleń wynika, że Krzysztof S. w nocy z 15 na 16 sierpnia ukradł ze stacji benzynowej kanapki, później zniszczył kilka samochodów, po których skakał i okradł przypadkowego mężczyznę. Ten zawiadomił policję i wtedy rozpoczęła się interwencja. 

34-latek w czasie interwencji miał być bardzo pobudzony i agresywny. Policjanci musieli wezwać wsparcie. Po założeniu kajdanek Krzysztof S. zaczął wymiotować i dławić się. Stracił przytomność. Reanimacja podjęta najpierw przez policjantów, a później przez zespół pogotowia ratunkowego nie przywróciła funkcji życiowych. 

Poza przyczyną śmierci, policjanci będą ustalali także czy policjanci odpowiednio przeprowadzili interwencję.

(mch)