Szykujemy do 100 instruktorów, którzy na Ukrainie mieliby szkolić tamtejszych żołnierzy - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą minister obrony, Tomasz Siemoniak. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść w przyszłym miesiącu. "Nie planujemy dostarczania broni na Ukrainę. Uważamy, że ważniejsze jest wsparcie Ukrainy w innych obszarach - cywilnych, gospodarczych, wsparcie w reformach samorządowych, ale i wsparcie w reformie armii" - podkreśla szef MON.

Krzysztof Zasada: Zamierzamy wysyłać polskich żołnierzy na Ukrainę?

Tomasz Siemoniak: Polska stara się wspierać Ukrainę w różnych formach. Od wielu miesięcy prowadzimy taki projekt natowski dla uczelni wojskowych ukraińskich, one są pod naszą opieką, również przymierzamy się, przygotowujemy się do natowskiego projektu szkolenia podoficerów. I rzeczywiście w marcu spodziewam się, że będzie podjęta decyzja i wtedy kilkudziesięciu naszych instruktorów uda się, żeby szkolić ukraińskich podoficerów.

W którym miejscu by się te szkolenia odbywały?

Mój pełnomocnik do tych spraw, gen. Pacek, wizytował w ostatnich tygodniach ośrodkach dwa ośrodki - pod Kijowem i pod Lwowem i spodziewam się, że właśnie tam to szkolenie będzie się odbywało.

W jakim zakresie byłby te szkolenia?

Tak, jak się szkoli podoficerów - w zależności od rodzaju wojsk i zadań, myślę, że ze stroną ukraińską do marca te szczegóły dopracujemy.

Czy to jest decyzja rządu, czy to musi być decyzja prezydenta o użyciu żołnierzy za granicą, czy to są misje czysto szkoleniowe?

W marcu ta decyzja zapadnie i będziemy rozważali, czy to jest po prostu wysłanie instruktorów. W tej chwili nasi wykładowcy i żołnierze jeżdżą na Ukrainę i mają wykłady w ukraińskich uczelniach wojskowych, natomiast jeśli będzie to nosiło charakter misji, to wtedy jest to decyzja rządu i decyzja prezydenta. Natomiast na pewno, niezależnie od strony formalnej, będzie to decyzja pani premier i też z wiedzą i zgodą prezydenta.

Jeśli chodzi o ewentualny udział Polaków w ewentualnej międzynarodowej misji rozjemczej - czy są takie plany?

Daleko w ogóle jest do takiej decyzji. Po wczorajszych rozmowach w Paryżu ministrów spraw zagranicznych państw, które podpisywały porozumienie mińskie, widać, że nie ma zgody na taką misję. Skupiamy się na tym, żeby OBWE, które w tej chwili wzięło na siebie ciężar odpowiedzialności, mogło działać efektywnie. Rozmawia się o wzmocnieniu misji OBWE. Myślę, że bez zgody wszystkich stron nie da się doprowadzić do tego, żeby ONZ czy Unia Europejska podjęły jakąś misję.

A czy są teraz warunki do wprowadzenia tam misji rozjemczej?

Jak wiemy, od czasu podpisania porozumienia mińskiego naruszano je 800 razy, ginęli ludzie, byli walki o Debalcewe. Na pewno dzisiaj jest daleko do tego, żeby mówić, że to porozumienie jest realizowane. Niemniej jednak są takie elementy, jak wymiana jeńców, która nastąpiła. Jest znacznie mniej ostrzałów. Być może to idzie w stronę zamrożenia konfliktu. Bardzo istotnym elementem będzie wycofanie ciężkiej broni. W porozumieniu jest to bardzo ściśle określone, wręcz co do kilometra, na jaką odległość powinna ta broń się odsunąć. Jeśli to zacznie być realizowane, a zapowiadają strony, że to będzie kwestia najbliższych dni, będzie można mówić, że zbliżamy się do efektywnej strefy buforowej, która rozdzieli strony. Jeśli strony są w stanie do siebie strzelać, to nie ma mowy o efektywnym rozejmie.

A jeśli chodzi o to, co wydarzyło się w Mińsku, a także o te obietnice wycofania ciężkiego sprzętu, czy to zmienia jakoś nasze podejście do wysłania broni z Polski na Ukrainę?

Nie, nie zmienia. Nasze stanowisko jest tutaj jasne. W tej chwili nie planujemy dostarczania broni. Uważamy, że ważniejsze jest wsparcie Ukrainy w innych obszarach - cywilnych, gospodarczych, wsparcie w reformach samorządowych, ale i wsparcie w reformie armii, o czym przed chwilą mówiliśmy. Patrzymy na realizację porozumienia mińskiego, jak i cała wspólnota Zachodu i na tej podstawie będziemy podejmowali dalsze decyzje. W ostatnich dniach dużo się mówi o tym, czy jednak nie należy rozważyć nowych sankcji. Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, którzy nadają ton w tej sprawie, o tym wspominają, więc zobaczymy. Myślę, że idzie to wszystko bardzo ciężko. Widać, że to porozumienie mińskie zawiera w sobie bardzo wiele pułapek. Widać, że po stronie separatystów i Rosji nie ma dobrej woli, bo tak naprawdę jedna rzecz to dokument, a druga, czy się chce przestrzegać... Widać, że po tamtej stronie tej woli nie ma, ale niczego lepszego w tym momencie nie wymyślono i uważam, że takie rozwiązanie, które zamraża ten konflikt jest na korzyść Ukrainy, która zyskuje czas, żeby wzmocnić swoje państwo, wzmocnić swoją armię i przede wszystkim opanować sytuację gospodarczą.