Jeszcze dziś na biurko prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta powinien trafić wniosek stołecznej prokuratury o uchylenie immunitetu posłowi Przemysławowi Wiplerowi. Seremet podkreśla, że chce osobiście zapoznać się z dokumentami.

Mam dziś ten wniosek otrzymać. Chcę się z nim zapoznać osobiście i podjąć decyzję w sprawie skierowania go do Sejmu lub do uzupełnienia - tłumaczy prokurator generalny. Seremet nie chce jednak określać, jak długo zajmie mu analizowanie dokumentacji.

Stołeczna prokuratura chce zarzucić Przemysławowi Wiplerowi naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów. Do tej pory przesłuchano w tej sprawie kilkudziesięciu świadków. Odtworzono też zapisy nagrań monitoringu z miejsca zdarzenia. Według prokuratury zgromadzony materiał dowodowy dostatecznie uzasadnił podejrzenie, że Wipler: zmuszał przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, naruszając jednocześnie ich nietykalność cielesną oraz znieważał dwóch funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych. Po informacji o wniosku Wipler powtórzył, że gdy tylko wniosek prokuratury trafi do Sejmu, sam zrzeknie się immunitetu. Jak powiedział, chce dowieść swej niewinności i bezpodstawności zarzutów, które planują postawić mu stołeczni śledczy. Bezpośrednio po zajściu poseł utrzymywał, że został brutalnie pobity, a lekarze stwierdzili u niego m.in. uszkodzenie rogówki i liczne stłuczenia oraz otarcia. Mówił, że badanie krwi, które zostało wykonane w szpitalu wykazało, że miał 1,4 promila alkoholu w organizmie.

Poseł się tłumaczy

Wszystko wydarzyło się 30 października zeszłego roku, kiedy Wipler opuszczał klub w centrum Warszawy przy ul. Mazowieckiej. Według policji zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał im wydawać polecenia. Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem. Wipler relacjonował, że dowiedział się, że jego żona jest po raz piąty w ciąży, wybrał się z przyjaciółmi świętować.

Poszliśmy na kolację z winem, później poszliśmy na drinka do lokalu, siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Gdy wychodziłem, zauważyłem, że się dzieją bardzo niepokojące rzeczy - była awantura przed tym lokalem - mówił poseł. Jak zapewniał, sam nie uczestniczył w zajściu, ale postanowił interweniować. Próbowałem interweniować, włączyć się w taki sposób, żeby ta sprawa się zakończyła. Na wstępie dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie na podłogę, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, skuto mnie kajdankami, pobito mnie. Wielokrotnie polewano mnie - był to na pewno jakiś żrący środek - byłem kopany w krocze, w plecy i po nogach - mówił poseł.