Samolot wielozadaniowy dla polskiej armii jest niezbędny - nikt nie ma co do tego wątpliwości. Jednak opozycję parlamentarną - i nie tylko ją - niepokoi szalone tempo, w jakim rząd chce nagle zrealizować projekt pozyskania samolotów. Przez dziewięć lat sprawa stała w miejscu a tu raptem już do końca czerwca ma zostać rozstrzygnięta.

W gabinetach ministerialnych mówi się, że rząd działa szybko i zdecydowanie. Opozycja odpowiada, że zbyt szybko, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to największy kontrakt w dziejach III Rzeczpospolitej. Mówi się o ponad trzech miliardach dolarów. Wcześniej SLD miał pretensje, że nic się nie dzieje w sprawie samolotu. Teraz ma pretensje, że toczy się ona zbyt szybko. To polityczne przyspieszenie tłumaczy poseł Zemke z SLD: "Rząd chce mieć sukces przed odejściem. Zawsze ładnie to zakończyć kadencję i powiedzieć, że rozstrzygnęliśmy przetarg na samolot wielozadaniowy". To prawo opozycji narzekać. Zresztą sam minister obrony Komorowski przyznaje, że rząd ma ambicje, by ruszyć sprawę samolotu. Jednak to nie polityczny kalendarz, ale zobowiązania NATO są ważniejsze a te zobowiązania są jednoznaczne mówi Komorowski: "W roku 2002 muszą być zaczęte wprowadzane na wyposażenie polskich wojsk lotniczych samoloty wielozadaniowe. To jest już strasznie mało czasu". Ale i samo MON boi się skali przedsięwzięcia dlatego chce zatrudnić firmę konsultingową, która zajmie sie obsługą kontraktu. "Zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych musi ona być wyłoniona w formule przetargu" - powiedział Komorowski. Przetarg w sprawie obsługi przetargu to też wielomilionowe zyski dla owej szczęśliwej firmy. SLD owszem przestrzega, ale droga do ewentualnego unieważnienia przetargu w sprawie samolotu jest zdaniem posła Zemke daleka: "Unieważnienia powinny mieć miejsce w sytuacji nadzwyczajnej. Natomiast zagwarantować mogę jedno - wszystkie przetargi, do których doszło pod koniec kadencji parlamentu i rządu będą musiały być przez nowy rząd przejrzane z najwyższą starannością".

21:50