Samochody ITD wyposażone w fotoradary nie powinny przejść badań technicznych, a co za tym idzie, jeździć po drogach i fotografować kierowców. Uważają tak diagności, którym pokazaliśmy zdjęcia nowych aut inspekcji. Chodzi o dodatkowe lampy, które nie dość, że mogą oślepiać kierowców, to są zamontowane niezgodnie z przepisami.

W samochodach zamontowano dodatkowe, zmodyfikowane halogeny przeciwmgielne, które mają błyskać podczas robienia zdjęć. Chodzi o ich doświetlenie, tak by fotografie były dobrej jakości. Jednak zdaniem diagnosty, który dokładnie obejrzał zdjęcia samochodów, po pierwsze nie można kierowców oślepiać białym światłem flesza, a po drugie lampy zamontowano niezgodnie z przepisami.

Na kloszu lamp jest bowiem oznaczenie B, czyli są to bez wątpienia światła przeciwmgielne. Jako takie powinny być zamontowane w odległości 40 cm od bocznych krawędzi samochodu, a między nimi powinien zostać zachowany 60 cm odstęp. Żaden z tych warunków nie jest spełniony, więc żaden z tak wyposażonych samochodów nie przeszedłby badań technicznych. Najprawdopodobniej - wg diagnosty - w trakcie badań lamp na samochodzie nie było. Zamontowano je później. 

Inspekcja broni swojego pomysłu

Inspekcja jednak po swojemu interpretuje przepisy. Roman Winiarz z ITD twierdzi, że lampy, choć przykręcone do zderzaka na stałe, wcale nie są wyposażeniem samochodu. To część fotoradaru. Winiarz uważa, że element fotoradaru nie powinien być oceniany przez diagnostę, który ma sprawdzić tylko sam samochód, a nie jego wyposażenie specjalne. 

Ostateczna ocena należy do sądu

To nie oznacza niestety, że kierowcy sfotografowani przez nieprzepisowe samochody ITD mogą z automatu starać się o unieważnienie wystawionych mandatów. Zdaniem eksperta od prawa ruchu drogowego, prof. Ryszarda Stefańskiego, dowody zdobyte nawet w nielegalny sposób są wciąż dowodami i ich oceną musi zająć się sąd. Ekspert dodaje jednak, że jego zdaniem każdy policjant powinien po zgłoszeniu zatrzymać kierowcy takiego samochodu dowód rejestracyjny.