Wiceminister Obrony Bartosz Kownacki, którego kierowca doprowadził wczoraj do kolizji w Warszawie nie jest objęty ochroną Żandarmerii Wojskowej. W związku z tym wiozący go samochód nie mógł korzystać z przywilejów na drodze. Co więcej, jego kierowca nie był ani żandarmem, ani nawet żołnierzem.

Kownacki ratował życie?

Wygląda na to, że wczorajsze poruszanie się wiceministra obrony po Warszawie na sygnale nie miało podstaw prawnych. Kodeks drogowy dopuszcza łamanie przepisów przez pojazdy uprzywilejowane (a należą do nich pojazdy Sił Zbrojnych, a więc i Żandarmerii) tylko w trzech przypadkach: 

- ratowania życia, zdrowia lub bezpieczeństwa - trudno za to jednak uznać przejazd urzędnika z Biura Bezpieczeństwa Narodowego do Ministerstwa Obrony Narodowej,

- przejazdu kolumny takich pojazdów - to też odpada, bo samochód był jeden,

- zapewnienie bezpieczeństwa osobom objętym ochroną.

Bartosz Kownacki jednak ochraniany przez Żandarmerię nie jest. Taką ochronę jeszcze kilka lat temu przewidywało rozporządzenie Ministra Obrony Narodowej, jednak w 2012 wiceministrów wykreślono w nim katalogu ochranianych przez ŻW osób. W rozporządzeniu pozostawiono tylko możliwość objęcia ochroną Żandarmerii "innych osób, na podstawie odrębnej decyzji Ministra Obrony Narodowej".

Nie ma ochrony - nie ma przywilejów

Nie ma takiej odrębnej decyzji - powiedział nam dziś pytany o ochronę wiceministrów obrony rzecznik Żandarmerii Wojskowej mjr Artur Karpienko. Ochraniamy osoby objęte rozporządzeniem - dodał.

Skoro więc wiceminister ani nie ratował życia, ani nie jechał w kolumnie pojazdów uprzywilejowanych, ani nie był ochraniany - jego kierowca nie miał podstaw do używania sygnałów dźwiękowych i świetlnych i łamania przepisów. Niezależnie nawet od tego, że robiąc to powinien zachować szczególną ostrożność, a z pewnością nie było nią wjeżdżanie z impetem na skrzyżowanie na czerwonym świetle bez sprawdzenia, czy z prawej strony nie wjeżdża na nie ktoś, kto ma światło zielone.

Kim był kierowca Kownackiego?

Zgodnie z decyzjami szefa MON "potrzeby transportowe" wiceministrów w resorcie zabezpiecza Komendant Główny Żandarmerii Wojskowej. Najwyraźniej jednak chodzi wyłącznie o użyczenie samego samochodu, w tym wypadku "wypasionego" czarnego BMW. Jak się bowiem okazało, ukarany mandatem za spowodowanie kolizji kierowca Kownackiego nie tylko nie jest żandarmem, ale nawet żołnierzem. Rzecznik ŻW, która ukarała kierowcę mandatem właśnie z tego względu nie udziela na jego temat informacji.

Wnioski?

Niebędący osobą ochranianą przez Żandarmerię, nieratujący życia i niejadący w kolumnie pojazdów wiceminister obrony z nieznanych powodów jechał przez miasto na sygnale z BBN do swojego resortu. Auto należało do Żandarmerii, ale nie prowadził go żandarm. Ów nieznany kierowca z nieznanych powodów nie zachował ostrożności i doprowadził do kolizji z jadącym prawidłowo samochodem cywilnym, za co został przez Żandarmerię ukarany mandatem.

Kwestia tego, czy przepisy kodeksu drogowego zostały złamane w sprawie samej kolizji - jest poza sporem.

To, czy kierowca wiceministra miał w ogóle prawo do łamania przepisów i jazdy na sygnale - pozostaje niewyjaśnione, podobnie jak tożsamość kierowcy.

Jedyną hipotezą wyjaśniającą splot tych tajemnic jest podejrzenie, że wiceminister Kownacki objęty jest ochroną, ale nie Żandarmerii, tylko BOR. To dawałoby mu prawo do przywilejów na drodze, jednak w połączeniu z korzystaniem z należącego do Żandarmerii auta brzmi dość niedorzecznie.


(MN)