Palestyńscy terroryści, atakując Amerykanów, podcięli gałąź, na której siedzą, pogrążają też nadzieje władz Autonomii na opanowanie terroryzmu własnymi siłami. Przyznają to nawet otoczenie Jasera Arafata.

W zamachu na amerykański konwój dyplomatyczny w Strefie Gazy zginęło trzech Amerykanów, a kilku kolejnych zostało rannych. Według Palestyńczyków, Izrael wykorzysta atak, by jeszcze bardziej zaostrzyć operacje wojskowe w Autonomii. Zyskają też zielone światło z Waszyngtonu do przeprowadzania tego typu operacji.

Szef dyplomacji Izraela Silwam Szalom powiedział wczoraj w rozmowie telefonicznej z sekretarzem stanu USA Colinem Powellem, że ostatnie wydarzenia potwierdzają, iż należy usunąć Jasera Arafata.

Także według George’a W. Busha głównym winowajcą jest przywódca Palestyńczyków. Blokuje on bowiem reformy, zamiast przekazać władzę w ręce nowego premiera Ahmeda Korei. Prezydent USA podkreśla, że gdyby palestyńskim władzom udało się rozbroić terrorystów, to do tego zamachu mogłoby nie dojść.

Izraelscy wojskowi twierdzą, że wczorajszy zamach nie był przypadkowy, lecz szczegółowo zaplanowanym aktem terroru. Według Izraela zamach przeprowadził Hamas. Rzecznik izraelskiego rządu Dore Gold podkreślał natomiast, że atak ten przeprowadzili ludzie, którzy nienawidzą całej zachodniej cywilizacji.

Myślę, że ludzie są zdziwieni tym atakiem na Amerykanów w Strefie Gazy, a nie powinni być. Zarówno Hamas, Al-Qaeda, czy mudżahedini w zachodnim Iraku są motywowani tą samą ideologią. Czytają pisma tych samych duchownych. Dlatego nienawidzą Zachodu, ONZ i Stanów Zjednoczonych. Amerykański Departament Stanu ostrzegł swoich obywateli, by natychmiast opuścili Strefę Gazy.

09:50