Wicepremierzy po 1600 złotych, ministrowie po 1400, tyle samo szef Kancelarii Premiera i nieco mniej, bo 1100 złotych szef gabinetu politycznego premiera. Takie nagrody w styczniu tego roku przyznał swoim współpracownikom Donald Tusk. Informacje „Super Ekspressu” potwierdziła Agnieszce Milczarz rzecznik rządu Agnieszka Liszka.

Reporterzy RMF FM udowodnili, że rząd nie może się pochwalić wielkim dorobkiem, ale mimo to nagrody uzasadniane są właśnie… ciężką pracą. Najlepiej zresztą ten wysiłek zmierzyć patrząc na produkcję ustaw. Nasza dziennikarka podliczyła więc rezultaty ciężkiej trzymiesięcznej rządowej pracy: 16 projektów i 31 nowelizacji, z czego te najbardziej rzucające się w oczy to: budżet na ten rok przygotowany jeszcze przez poprzedników i kilkuzdaniowa ustawa dotycząca ratyfikacji traktatu z Lizbony.

Rzecznik rządu tłumaczy, że premier Tusk przyznał najniższe w historii nagrody. Poprzednik – Jarosław Kaczyński był bardziej rozrzutny; dawał premie swoim współpracownikom nie przez jeden, a przez trzy miesiące, a nagrody były w niektórych przypadkach nawet o kilkaset złotych wyższe.

Problem w tym, że rządu Kaczyńskiego już nie ma, a gabinet Tuska wciąż ma kłopoty z rozwiązywaniem palących problemów, choćby organizacją Euro 2012 czy gigantycznymi kolejkami TIR-ów, które znów tworzą się przy granicach, bo resort finansów do dziś nie wyjaśnił skutecznie sprawy celników.