"​Wraz z moim zamordowanym mężem śp. Pawłem Adamowiczem rozliczaliśmy się z podatków w sposób zgodny z obowiązującym prawem, a uzyskane przez nas dochody pochodziły jedynie z jawnych źródeł" - powiedziała przed Sądem Rejonowym w Gdańsku europosłanka Magdalena Adamowicz. Eurodeputowana Koalicji Europejskiej jest oskarżona o nieprawidłowości w zeznaniach podatkowych w latach 2011-2012.

Podczas rozpoczętego dziś procesu Adamowicz nie przyznała się do winy.

Absurdalny jest zarzut, że prowadziłam rzekomo działalność gospodarczą. 700 tys. Polaków rozlicza się z wynajmu mieszkań ryczałtem. Tak też było i w naszym przypadku - płaciłam 8,5 proc. ryczałtu od przychodu. Wybierając ryczałt tak naprawdę zapłaciłam ponad 2,5 tys. zł więcej niż gdybym miała prowadzić insynuowaną mi działalność gospodarczą, bo nie odliczałam - jak przedsiębiorcy - żadnych kosztów - mówiła oskarżona.

Podkreśliła, że 100 proc. uzyskanych przychodów z wynajmu mieszkań było zawsze rzetelnie rozliczane z organami skarbowymi.

Na 62 stronie aktu oskarżenia prokurator insynuuje, że w latach 2011-12 wynajmowałam 11 nieruchomości. To nieprawda. Nigdy nie posiadałam i nie posiadam tylu mieszkań. W tym okresie wynajmowaliśmy z mężem pięć mieszkań - mówiła.

Europosłanka tłumaczyła, że jej córki otrzymały pomoc finansową w kwocie 300 tys. złotych na edukację od swoich pradziadków Stefanii i Edwarda Wajszczaków.

Oskarżona przekonywała, że jej dziadkowie od końca lat 60. do 2012 r. mogli zaoszczędzić od 1,5 do 3 mln zł, a inwestowali głównie w złoto, biżuterię i walutę.

Wyjaśniała, że oboje poza swoimi etatami pracowali też po godzinach.

Dziadek jako stolarz robił boazerie, które były wówczas dochodowe i modne, zajmował się też renowacją mebli. Babcia była zaś bardzo dobrą krawcową - mówiła.

Adamowicz dodała, że jej dziadkowie prowadzili latem punkt gastronomiczny w Ustce.

To było wówczas tak dochodowe, że po jednym takim sezonie można było kupić dom jednorodzinny. Z czasem zaczęli też prowadzić punkty gastronomiczne całoroczne, również w Słupsku, a nawet mieli sklep mięsny. Posiadali też małe ogrodnictwo, babcia sprzedawała z niego warzywa i kwiaty na straganie (...) Tymczasem, w akcie oskarżenia twierdzi się, że moi dziadkowie nie byli zdolni do przekazania swoim prawnuczkom darowizn - powiedziała.

Emocjonalne oświadczenie. "Bagno oszczerstw"

W internetowym oświadczeniu Adamowicz napisała m.in., że proces jest przez nią wyczekiwany. 

Wyczekiwany, bo tylko on może osuszyć bagno oszczerstw wylewanych na moją rodzinę od lat. Oszczerstw wylewanych w rządowych mediach na podstawie fałszywych przecieków z rządowej prokuratury - napisała.

Błędne rozliczanie podatku i ukrywanie przychodów?

Prokuratura zarzuciła 48-letniej europosłance błędne rozliczanie podatku za najem mieszkań oraz ukrywanie dochodów, którego - zdaniem śledczych - miała się dopuścić wraz z mężem Pawłem Adamowiczem, zamordowanym w styczniu 2019 r. prezydentem Gdańska. 

Adamowicz w zeznaniach podatkowych za lata 2011-2012 miała też zataić odpowiednio prawie 300 tys. zł i 100 tys. zł dochodów. 

Prokuratura zarzuca jej również nierozliczenie dochodów z wynajmu mieszkań, jako prowadzonego w warunkach pozarolniczej działalności gospodarczej. Według śledczych, uszczuplenie podatku wyniosło prawie 120 tys. zł.