Równo za tydzień w Dagestanie rozpocznie się proces słynnego czeczeńskiego komendanta partyzanckiego Salmana Radujewa, schwytanego w ubiegłym roku przez rosyjskie służby specjalne. Oskarżać go będzie osobiście prokurator generalny. Główny punkt oskarżenia to terroryzm.

Radujew zasłynął w styczniu 1996 roku, gdy z 300 partyzantami zaatakował miasto Kizljar w Dagestanie. W miejscowym szpitalu wziął zakładników, a później wycofywał się do Czeczenii, ścigany przez Rosjan. W czasie rajdu zginęło 78 osób, a kilkaset zostało rannych. Kilka tygodni później Radujew wpadł w zasadzkę. Kula z karabinu przeszyła mu głowę, wyrwała nos i wybiła oko. Ogłoszono, że zginął. Jednak Radujew leczył się w zagranicznych klinikach. Zatrzymano go 13 marca. Rosyjskie władze oskarżają go o zamachy terrorystyczne, zabójstwa i porwania dla okupu. To jeden z większych procesów - dowody zostały zebrane w 130 tomach, przesłuchanych będzie 3000 świadków. "Gazeta.ru” twierdzi, że prokurator generalny Władimir Ustinow, mimo obowiązującego moratorium, może zażądać dla Radujewa kary śmierci.

10:35