Gabinet Leszka Millera przyjmie dziś przygotowany przez resort skarbu "Raport otwarcia". Opisuje on przypadki niegospodarności w 22 największych polskich spółkach publicznych, pozostawione po poprzedniej władzy - jak twierdzi rząd - w fatalnym stanie. Leszek Miller uważa, że dokumenty ukazują szokującą prawdę, opozycja twierdzi, że to temat zastępczy.

Minister skarbu Wiesław Kaczmarek zapowiada, że raport ujawni, jak w iście bizantyjskim stylu poprzedni prezesi spółek publicznych wydawali pieniądze.

Wtóruje mu premier Leszek Miller. Jego zdaniem niegospodarność miała tak wielką skalę, że natychmiastowa wymiana zarządów przeprowadzona przez ministra Kaczmarka była koniecznością: Krytycy tych decyzji po przeczytaniu tego raportu, chwilę się zastanowią, czy warto było wytaczać takie ciężkie działa, chroniąc niekompetentne zarządy i broniąc niekompetentnych ludzi – mówi szef rządu.

Innego zdania jest szef sejmowej komisji skarbu, Wiesław Walendziak. Według niego raport powstał na polityczne zamówienie, a jego celem nie jest zdemaskowanie nadużyć: "Raport otwarcia" rząd przedstawił już w pierwszych dniach istnienia. Jak rozumiem, chce teraz wrócić do tematu po ponad pół roku rządzenia. Myślę, że chce wrócić dlatego, że notowania rządu gwałtownie pikują w dół i trzeba mieć jakiś temat zastępczy - uważa Walendziak.

Tajemnicą poliszynela jest, że spółki publiczne stały się dla całej polskiej klasy politycznej znakomitą synekurą, czyli płatnymi stanowiskami niewymagającymi zbyt dużo pracy. W Polsce jest dziś 2 tys. takich firm, a ich zarządy i rady nadzorcze to w sumie 25 tys. stanowisk. Płace zatrudnionych tam osób osiągają łącznie wartość 3 miliardów złotych rocznie.

foto RMF

09:20