Wczoraj w Wielkiej Brytanii rządząca Partia Pracy opublikowała manifest politycznych obietnic, który ma według jej strategów zapewnić laburzystom kolejną kadencję u władzy. Myślą przewodnią dokumentu są dalsze zmiany w służbie zdrowia, szkolnictwie i gospodarce.

Nawet najwytrawniejsi obserwatorzy nie mogli jednak przewidzieć, że dzień politycznych gestów zostanie przyćmiony dosłownymi starciami polityków z wyborcami. Najpierw w Walii minister transportu rzucił się z pięściami na jednego z demonstrantów ponieważ ten obrzucił go jajkami. Nie lepiej było w Anglii. W Birmingham niemiła niespodzianka czekała na Tony'ego Blair'a. Przed wejściem do jednego ze szpitali premier stanął oko w oko z rozgoryczoną żoną pacjenta umierającego na raka. Przez cztery minuty nie dawała ona dojść do słowa najpotężniejszemu politykowi na Wyspach i przed kamerami wszystkich stacji telewizyjnych zarzuciła laburzystom, iż nie inwestują w służbę zdrowia a dla jej schorowanego męża po prostu nie ma łóżka. Wczorajszy dzień dał się również we znaki szefowi brytyjskiego MSW. Jack Straw został po prostu "wyklaskany" przez uczestników policyjnej konferencji. Minister śmiał zasugerować, że Partia Pracy zrobiła wszystko, by utrzymać wysokie standardy w szeregach policji.

Przypomnijmy: Brytyjczycy pomaszerują do urn wyborczych już za trzy tygodnie - 7 czerwca. Emocje mogą więc tylko rosnąć.

foto EPA

07:30