​Kilkadziesiąt osób protestowało przed Komendą Wojewódzką Policji we Wrocławiu w związku z piątkową interwencją funkcjonariuszy w Lubinie i śmiercią 34-letniego mężczyzny. Jedna osoba została zatrzymana.

Protest rozpoczął się przed Komendą Wojewódzką Policji we Wrocławiu. Jego uczestnicy mieli ze sobą transparenty i wykrzykiwali obraźliwe hasła pod adresem policji.

Policja zatrzymała jedną osobę. Kobieta została przetransportowana radiowozem do komisariatu przy ul. Trzemeskiej, gdzie następnie przeniosła się manifestacja.

Wcześniej przed KWP we Wrocławiu odbyła się konferencja prasowa, na której policja informowała o konsekwencjach zamieszek w Lubinie.

Zatrzymaliśmy 57 osób, które atakowały funkcjonariuszy podczas demonstracji przed komisariatem w Lubinie - poinformował podkomisarz Wojciech Jabłoński z zespołu prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu. Dodał, że na ten moment nie ma podstaw do zawieszenia funkcjonariuszy, którzy uczestniczyli w interwencji w Lubinie, zakończonej śmiercią 34-latka.

Protest w Lubinie

W niedzielę około godz. 16 przed Komendą Powiatową Policji w Lubinie zgromadziło się ok. 200 osóbaby zaprotestować przeciwko zachowaniu policji podczas interwencji. Część manifestantów przyniosła znicze, które zapalono przed komendą. Pod adresem funkcjonariuszy wykrzykiwali hasła takie jak "mordercy".

Protestujący rzucali też jajkami i kamieniami w elewację budynku komendy. W pewnym momencie tłum ok. 30 osób zaczął szturmować wejście do budynku. Policjanci użyli wobec nich gazu łzawiącego. W odpowiedzi manifestujący zaczęli rzucać w kierunku policjantów oraz budynku butelkami. 

Zniszczone zostało wejście do budynku komisariatu, rozbite zostały szyby w oknach i drzwiach. Protestujący podpalali także śmietniki. Policja użyła armatki wodnej. 

Tragiczny finał policyjnej interwencji. 34-latek zmarł

Po interwencji policji w Lubinie w piątek zmarł 34-letni mężczyzna. Film z zatrzymania trafił do internetu. Na nagraniu widać, jak czterech funkcjonariuszy próbuje obezwładnić krzyczącego i rzucającego się mężczyznę. W końcu prowadzą go do radiowozu, ale zatrzymują się przed samochodem. Na nagraniu widać ujęcie, które może sugerować, że leżący na ziemi 34-latek stracił przytomność, a policjant próbował go ocucić.

Ostatecznie mężczyzna został zabrany przez wezwaną karetkę na szpitalny oddział ratunkowy. Według policji, w momencie przekazania Zespołowi Ratownictwa Medycznego zatrzymany oddychał i miał wyczuwalny puls.

Dolnośląska komenda podała, że 34-latek zmarł w szpitalu dwie godziny po interwencji.

Przekazano również, że funkcjonariuszy wezwała matka mężczyzny: zgłosiła, że jej syn "biega po jednej z ulic miasta i rzuca kamieniami w okna zabudowań". Powiedziała również, że mężczyzna nadużywa narkotyków.

Komenda zaznaczyła także w komunikacie, że 34-latek "nie reagował na polecenia (funkcjonariuszy - przyp. RMF), był bardzo agresywny i niezwykle pobudzony (...) szarpał się i wyrywał".