Prokuratura w Zielonej Górze wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy w bloku, w którym zginął 50- letni mężczyzna. Wczoraj wieczorem na trzech tamtejszych osiedlach doszło do serii wybuchów gazu - eksplodowało 40 kuchenek. W trzech mieszkaniach wybuchł pożar. Wszystko to przez nagły wzrost ciśnienia gazu w sieci.

Większość mieszkańców osiedla Pomorskiego, Śląskiego i Raculka mogła wrócić do mieszkań (wyjątkiem byli lokatorzy jednego z bloków), po tym, jak strażacy i gazownicy potwierdzili, że nie ma już zagrożenia. Osiedla nadal będą odcięte od gazu. Przywrócono prąd.

O poranku jednak - jak informował nasz dziennikarz Piotr Świątkowski - parkingi były puste. Wielu mieszkańców posłuchało apeli policji i nie wracało w nocy do domu. W większości okien było ciemno. Przy każdym z budynków jest policyjny patrol, strażacy i pracownicy gazowni wyposażeni w detektory gazu.

Strażacy mają tu dziś wrócić i mierzyć stężenie gazu w powietrzu. Po tak dużym przeciążeniu, którego przyczyn nie znamy; mogło dojść do rozstrzeliwania urządzeń i gaz mógł się zebrać pod sufitami. Dziś padną też pytania o przyczyny tej awarii. Ludziom wybuchały kuchenki. Płomienie pod czajnikami robiły się 30 razy większe niż normalnie.

W wyniku wybuchu zginął ok. 50-letni mężczyzna. Strażacy znaleźli go w szybie windy, pod zwałami gruzu. Popchnęła go tam prawdopodobnie fala uderzeniowa. Łącznie w wyniku tego nagłego wydarzenia poszkodowanych zostało osiem osób.

Do naszego szpitala trafiło pięć osób, z których jedna ze względu na oparzenia skóry i dróg oddechowych została przewieziona do Nowej Soli, gdzie jest oddział oparzeniowy. Pozostałe miały lekkie obrażenia i po udzieleniu pomocy zostały wypisane ze szpitala. Dodatkowo trzy osoby przebywają u nas ze względu na to, że są starsze, chore, nie mają opiekunów - poinformowała rzeczniczka zielonogórskiego szpitala, Adriana Wilczyńska.

Rano czterech poszkodowanych po podaniu tlenu wypisano ze szpitala. Pod opieką lekarzy pozostają cztery starsze, obłożnie chore osoby.

Na osiedlach mieszka ok. 6,5 tysiąca osób. Ich ewakuacja trwała około dwóch godzin. Część mieszkańców udała się na noc do rodzin. Osoby, które nie miały takich możliwości, były zabierane z osiedli autobusami komunikacji miejskiej do punktów ewakuacyjnych wyznaczonych przez prezydenta Zielonej Góry. Schronienie znalazło tam około 200 osób.

Jeśli jesteś świadkiem wydarzenia, wyślij informację/zdjęcia/film na Gorącą Linię RMF FM. Zdjęcia możecie wysyłać MMS-em na numer 600 700 800, e-mailem: fakty@rmf.fm lub za pomocą formularza na stronie.