"Materiał dowodowy zebrany w tej sprawie, uzasadnił podejrzenie, że Przemysław Wipler popełnił czyny zabronione" - powiedział Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. To reakcja na wystąpienie posła w związku z publikacją nagrań z monitoringu, mających przedstawiać, co wydarzyło się przed jednym z warszawskich klubów. "To nie ja biłem, tylko byłem bity" - stwierdził Wipler na specjalnie organizowanej konferencji.

My dysponowaliśmy innymi materiałami, nagraniami kilkugodzinnymi, a nie kilkuminutowymi. Były doskonałej jakości. Na tej podstawie postawiliśmy zarzuty - mówił Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jak dodał, opublikowane dziś nagrania pochodzą z dwóch kamer i został zmontowany. Nowak podkreślał też, że Wipler odmówił składania wyjaśnień. Nie powiedział, jak było. Nie dysponowaliśmy jego wersją. Jeżeli chodzi o funkcjonariuszy, prokurator nie dopatrzył się, by przekroczyli uprawnienia - skomentował. 

Wipler: Policja to państwo w państwie

Wipler powiedział dziś, że będzie dochodził sprawiedliwości. To nie ja biłem, tylko byłem bity. Dostałem z pięści w twarz, to widać na nagraniach - skomentował podczas konferencji prasowej. Podkreślał, że odmówiono mu dostępu do monitoringu. Nagranie, mające przedstawiać, co wydarzyło się przed jednym z warszawskich klubów, opublikowały dwa tabloidy: "Fakt" i Super Express".

Widać na nim wyrywającego się Wiplera i policjantów, którzy używają siły. Film jest pozbawiony dźwięku. Według posła, na nagraniach widać, że "ewidentną nieprawdą" była wersja policji. Zasłaniałem twarz, nikogo nie szarpałem, nie był porwany mundur. To wszystko nieprawda. Zarzuty były chybione, dowiodę przed sądem swojej niewinności - stwierdził Wipler. 


Policja jest stroną, nie chcąc być sędzią we własnej sprawie, ocenę całości przebiegu zdarzenia pozostawiamy w gestii sądu - poinformował rzecznik KSP Mariusz Mrozek. Przypomniał też, że prokuratura skierowała już do sądu akt oskarżenia przeciwko posłowi.

Wipler oskarżony jest o naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów. W połowie czerwca usłyszał dwa zarzuty: zmuszania przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, przy naruszeniu ich nietykalności cielesnej, oraz znieważenie dwojga funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych. Grozi mu do 3 lat więzienia. Poseł, który zrzekł się immunitetu w tej sprawie, nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. 

Co wydarzyło się w październiku 2013?

Sprawa ma związek z wydarzeniami, do których doszło w nocy w październiku 2013 roku w Warszawie, gdy Wipler opuszczał klub. Według policji, zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać polecenia funkcjonariuszom. Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem.

Zaraz po zdarzeniu Wipler tłumaczył, że dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży i postanowił w związku z tym świętować z przyjaciółmi. Po wyjściu z klubu - według jego relacji - włączył się do policyjnej interwencji wobec innej osoby. Jak zapewniał, sam nie uczestniczył w zajściu, ale postanowił interweniować. Zaznaczał, że został pobity przez policjantów.