Na czwartkowy szczyt Unii Europejskiej w Brukseli pojedzie prawdopodobnie Lech Kaczyński. Prezydent powiedział to reporterce RMF FM na pokładzie samolotu. Ta decyzja mogłaby oznaczać, że Polska jest bardziej skłonna do kompromisu w spornej sprawie głosowania w UE.

Gdyby do Brukseli wybrał się premier, oznaczałoby to długie boje z innymi unijnymi krajami. Prezydent - jak to określono - reprezentuje majestat Rzeczypospolitej i dlatego nie wchodzi w bezpośrednie spory polityczne.

Na szczycie unijnym 21-22 czerwca przywódcy państw UE mają przyjąć mandat dokładnie określający, które fragmenty obecnego projektu eurokonstytucji zostaną zmienione podczas negocjacji w ramach Konferencji Międzyrządowej. Konferencja ma do końca 2007 roku opracować nowy dokument.

Warszawa chce, by na Konferencji przedyskutowano sprawę głosowania w Radzie UE i proponuje, by przyjęty w eurokonstytucji system podwójnej większości państw i obywateli zastąpić tzw. systemem pierwiastkowym, który wzmacnia małe i średnie kraje, a osłabia największe - jak Niemcy.

Niemieckie przewodnictwo proponuje ograniczenie negocjacji nad nowym traktatem do zaledwie sześciu konkretnych spraw. Są to: symbole UE i pierwszeństwo prawa unijnego nad krajowym, zmiany w terminologii, ewentualne włączenie do traktatu unijnej Karty Praw Podstawowych, szczegóły europejskiej polityki zagranicznej, określenie i rozdzielenie kompetencji narodowych i unijnych oraz rola, jaka w UE powinna przypaść narodowym parlamentom.

Już wiadomo, że Polska odrzuci niemiecką propozycję, aby budzący sprzeciw naszego kraju system głosowania w Radzie UE zaczął obowiązywać nie od 2009 r. a dopiero od 2014 r.