Marian Banaś postąpił adekwatnie wnioskując o urlop do czasu wyjaśnienia przez CBA dotyczącej go sprawy - ocenił premier Mateusz Morawiecki. Przyznał, że powołując Banasia na ministra finansów wiedział, że jest wobec niego prowadzone postępowanie sprawdzające. Wszystko odbyło się prawidłowo - dodał.

O sprawę dotyczącą Banasia - obecnie prezesa Najwyższej Izby Kontroli a od czerwca do sierpnia 2019 r. ministra finansów - premier został zapytany na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

Prezes Banaś odniósł się wczoraj do tej sprawy i zachował się odpowiednio w tym momencie, ponieważ sam niejako - można powiedzieć - zawiesił się w takich okolicznościach, oddając jednocześnie teraz pole do działania Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu - powiedział szef rządu.

Jak dodał, procedura - sprawdzania przez CBA oświadczeń majątkowych Banasia - trwa od kilku miesięcy. I jeśli dobrze się orientuję, to ma się zakończyć już w październiku. Za dosłownie parę tygodni będziemy wiedzieli ze strony niezależnych służb oceniających, jakie są opinie dotyczące całej tej sytuacji - dodał Morawiecki.

CBA poinformowało, że od kwietnia kontroluje oświadczenia majątkowe Banasia, a kontrola ma się zakończyć w drugiej połowie października.

Premier zaznaczył, że prezes NIK bardzo mocno i jednoznacznie ocenił materiał "Superwizjera" jako oszczerstwo i pomówienie. Poinformował, również mnie, że skieruje tę sprawę na tory sądowe. Dajmy też sądowi rozstrzygnąć tę sprawę, kto tutaj w jaki sposób jaką ma rację. Bo można tak podsumować, że media mają nie tylko prawo, ale obowiązek sprawdzać wszystkie możliwe obszary działań polityków, ale przecież polityk ma prawo również do obrony przed ewentualnymi pomówieniami - podkreślił szef rządu.

Dajmy tutaj też prezesowi Banasiowi możliwość takiej obrony. Postąpił bardzo adekwatnie jednocześnie wnioskując o bezpłatny urlop do momentu wyjaśnienia tego przez CBA - dodał premier.

Szef rządu zapytany, czy mianując Banasia na stanowisko ministra finansów, był informowany o trwającym postępowaniu sprawdzającym wobec Banasia, odpowiedział, że jesienią ubiegłego roku sam Banaś prosił o kontrolę. Czy to nie świadczy właśnie o tym, że chciał poddać się wszystkim tym procedurom, które były konieczne - dodał premier.

Owszem, powołując (Banasia) na stanowisko ministra finansów, wiedziałem o tym, że od bodaj kwietnia - jeśli mnie pamięć nie myli - takie postępowanie jest prowadzone. W moim odczuciu wszystko tutaj odbyło się zgodnie z pewną procedurą, odbyło się prawidłowo - powiedział szef rządu.

Banaś oświadczył w poniedziałek, że we wtorek wystąpi z wnioskiem do marszałek Sejmu o bezpłatny urlop do czasu dogłębnego wyjaśnienia sprawy przez CBA. Również w poniedziałek Biuro Organizacyjne NIK poinformowało, że najpóźniej we wtorek prezes NIK złoży pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko osobom, które mogą być pociągnięte do odpowiedzialności w związku z sobotnim reportażem.

W oświadczeniu przesłanym PAP Banaś zaznaczył, że nie zarządzał pokazanym w materiale "Superwizjera" hotelem, a obecnie nie jest właścicielem tej nieruchomości. Jak dodał, "materiał odbiera jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia" nie tylko jego, ale również kierowanych przez niego instytucji i zamierza skierować sprawę na drogę sądową.

"Superwizjer" TVN o oświadczeniu majątkowym Marian Banasia

Marian Banaś został pod koniec sierpnia powołany na stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli, wcześniej był ministrem finansów i szefem Krajowej Administracji Skarbowej. Objęcie każdej z tych funkcji wiąże się z drobiazgową kontrolą służb specjalnych i jest przeznaczone tylko dla osób o nieposzlakowanej opinii. Dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się jego oświadczeniom majątkowym - czytamy na stronach tvn24.pl.

Do oświadczenia Banaś wpisał m.in. położoną w krakowskim Podgórzu kamienicę o powierzchni 400 metrów kwadratowych. W kamienicy - jak czytamy - mieści się "niewielki pensjonat, który oferuje gościom pokoje na godziny".

Reporterzy "Superwizjera" postanowili sprawdzić, jak działa taki interes, udając klientów. Wnętrze pokoju potwierdziło wcześniejsze domysły - wielkie łóżko i ściany wyłożone lustrami. Przy recepcji pracownica nie sprawdziła tożsamości reporterów, nie zarejestrowała transakcji w kasie fiskalnej i nie wydała paragonu. Po wizycie nie został praktycznie żaden ślad - relacjonuje portal.

W 2016 roku Marian Banaś zadeklarował - jak doniósł "Superwizjer" - że sprzeda kamienicę - do czego nigdy nie doszło - ale w dokumentach sądowych odnotowana została umowa przedwstępna.

Okazuje się, że niedoszłym nabywcą jest młody, zaledwie 30-letni Dawid O., który jednocześnie prowadzi pensjonat w kamienicy ministra - zaznacza tvn24.pl. Chcąc porozmawiać z Dawidem O. reporter "Superwizjera" udał się do pensjonatu.

W recepcji siedział znacznie starszy mężczyzna, który liczył pieniądze. Zachowywał się, jakby był szefem pensjonatu. Odmówił jednak rozmowy z dziennikarzem na temat kamienicy - relacjonuje tvn24.pl. Na pytanie o działalność gospodarczą bez paragonów mężczyzna miał zareagować nerwowo, a po chwili zaproponować: Kurde. A może niech pan poczeka, ja zadzwonię do Banasia.

Mężczyzna był wysportowany i obwieszony złotem. Wreszcie nawiązał połączenie i jak twierdził, rozmawiał z jednym z najważniejszych urzędników w państwie - czytamy.

Dalej tvn24.pl podkreśla: Mężczyzna, którego reporter "Superwizjera" spotkał w kamienicy ministra, to jeden z braci K. - Wiesław lub Janusz, ps. Paolo. Są oni znanymi w Krakowie przestępcami, którzy zajmują się w stolicy Małopolski prowadzeniem agencji towarzyskich. W 2005 roku brali udział w krwawych porachunkach między grupami sutenerów. Uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty bandyci starli się w rejonie krakowskiego Kazimierza. W wydarzeniach ranny został policjant. Za udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia obaj bracia zostali prawomocnie skazani.

Zaznaczono, że reporter "Superwizjera" Bertold Kittel chciał porozmawiać z Marianem Banasiem: pytał o sprawę oświadczenia majątkowego, a konkretnie o wpisaną do niego krakowską kamienicę. Marian Banaś nie chciał rozmawiać. Zareagował ucieczką - czytamy.