Władze Poznania nie wykluczają, że zlikwidują izbę wytrzeźwień. To rezultat afery z bezdomną, która zmarła w tej placówce z powodu zatrucia środkiem dezynfekcyjnym. Dochodziło też tam do fałszowania dokumentacji. RMF FM pierwszy podał informację, że po miejskiej kontroli, pracę straciła dyrektorka izby.

Samorządy mogą a nie muszą prowadzić takie miejsca, dlatego likwidacja byłaby zgodna z prawem. Możliwe są jeszcze inne rozwiązania. W skrajnym przypadku nawet likwidacja tej jednostki - mówi wiceprezydent Poznania Jerzy Stępień.

Te inne rozwiązania to konkurs dla organizacji pozarządowych. Zwycięzca poprowadzi izbę. Jeśli nikt się nie zgłosi, będzie argument do likwidacji. Dyrektorzy szpitali boją się natomiast, że po likwidacji placówki pijani będą trafiać do nich, dlatego wkrótce początek rozmów o tym, co dalej. Zdaniem Marii Remiezowicz, dyrektorki poznańskiego wydziału zdrowia, klamka właśnie zapada:

Teraz Poznań rocznie dokłada do izby pół miliona złotych, mimo, że akurat stolica Wielkopolski ma najwyższą ściągalność od klientów placówki.

Wczoraj kontrolę w izbie wytrzeźwień przeprowadziły władze miasta. Potwierdziły się te najważniejsze zarzuty. Ten fakt, a więc zastosowanie niewłaściwego środka, który mógł narazić zdrowie czy nawet życie przybywających tam osób, uznaliśmy za wystarczającą podstawę dymisji - powiedział Jerzy Stępień. Była już dyrektorka nie chciała niczego komentować.

Warto zaznaczyć, że Najwyższa Izba Kontroli już rok temu wytknęła samorządom w całym kraju, że źle nadzorują izby wytrzeźwień. Każdego roku trafia do nich ponad ćwierć miliona Polaków. W 2006 r. - to najaktualniejsze dane - w izbach zmarło dziesięciu pacjentów.