10 tysięcy złotych nagrody za wskazanie podpalacza wyznaczył dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego. Zdaniem ekspertów, największy od wielu lat pożar parku musiał być zapoczątkowany przez człowieka. Spłonęło tam ponad pięć tysięcy hektarów łąk i lasów.

Dzisiaj formalnie zakończyła się akcja gaśnicza w Biebrzańskim Parku Narodowym. Pożar trwał tam od prawie tygodnia. Spłonęło prawie 5,3 tys. ha bagiennych łąk i terenów leśnych w Biebrzańskim PN, który jest największym obszarem chronionym w Polsce.

Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Andrzej Grygoruk jest przekonany, że ogień został wywołany przez człowieka. Dzisiaj rano się dowiedziałem, że znowu było podpalenie na terenie gminy Sztabin w granicach Biebrzańskiego Parku Narodowego i  postanowiłem wyznaczyć nagrodę, żeby złapać podpalacza - powiedział w rozmowie z RMF FM.

W tej chwili nie ma ani pogody, ani warunków, ani możliwości, żeby ten pożar powstał samoistnie - zaznaczył. Grygoruk obiecał 10 tysięcy złotych dla osoby, która wskaże podpalacza.

Z kolei Prokuratura Okręgowa w Białymstoku będzie prowadziła śledztwo w sprawie pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym. Dyrekcja parku złożyła wcześniej zawiadomienie na policji w Mońkach, a następnie sprawę przejęli funkcjonariusze z Białegostoku. Przesłuchano już pierwszych świadków.

Nie tylko Biebrzański Park Narodowy jest tutaj poszkodowanym, ale też osoby prywatne, którym spłonęły łąki - mówił PAP Tomasz Krupa, rzecznik podlaskiej policji. Zaznaczył, że kierunek w śledztwie określi prokuratura, gdy zdecyduje o wszczęciu postępowania.

Prokurator Paweł Sawoń powiedział PAP, że szczegóły mają być znane w poniedziałek.

Biebrzański PN jest największym polskim parkiem narodowym (ma powierzchnię ok. 59 tys. ha), chroni cenne przyrodniczo obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków zwierząt i roślin, m.in. ptaków wodno-błotnych, ale też łosi. Dyrekcja parku zapowiadała w ostatnich dniach, że po pożarze będą oceniane straty przyrodnicze.