Firmy z branży przetwórstwa jabłek, które korzystały z publicznej pomocy finansowej, a które nie chcą uczestniczyć w interwencyjnym skupie tych owoców muszą się liczyć z poważnymi konsekwencjami - ostrzega minister rolnictwa. Krzysztof Ardanowski zwraca uwagę, że skup jest utrudniony, ponieważ wycofały się z niego tłocznie, które miały przetwarzać skupione jabłka.

Szef resortu ostrożnie mówi, że skłania się do tego, by tym firmom cofnąć przyznane wcześniej dofinansowanie z unijnych środków. Jak powiedział - zwrócił się już do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, by sporządziło analizę publicznego wsparcia branży. Dziwi mnie, że te te firmy nie są chętne, by działać na rzecz polskiego rynku - mówi Ardanowski.

Dostały miliardy złotych wsparcia publicznego na swoje budynki, na tłocznie, na przechowalnie. Nie czują żadnego obowiązku wobec Polski? Wobec polskich rolników? Brać kasę, wyciągać rękę to jest łatwo - pytał Ardanowski.

Do tej pory w tym programie udało się skupić 18 tysięcy ton jabłek zalegających w sadach, zakontraktowanych jest 160 tysięcy ton.

Na zarzuty ministra odpowiedziało Stowarzyszenie Krajowa Unia Producentów Soków. Oto pełna treść ich oświadczenia:

"Oświadczenie Stowarzyszenia Krajowa Unia Producentów Sokówdotyczące wypowiedzi Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jana Krzysztofa Ardanowskiego sugerującego zmowę przedsiębiorstw przetwarzających jabłka

Stowarzyszenie Krajowa Unia Producentów Soków nie zgadza się z wypowiedzią Pana Ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego oraz jest przeciwne rozpowszechnianiu informacji, które sugerują zmowę tłoczni soków, niechcących pomóc w zagospodarowaniu nadwyżek jabłek w ramach interwencyjnego skupu. Stanowczo protestujemy przeciwko takiemu przedstawieniu problemu, jakoby branża przetwórcza winna była obecnej sytuacji na rynku jabłek. Praktycznie wszystkie przedsiębiorstwa tłoczące jabłka - zarówno te z polskim, jak i zagranicznym kapitałem - obecnie pracują z wykorzystaniem 100% mocy przetwórczych i nie mają możliwości ich nagłego zwiększenia.

Chcemy zwrócić uwagę, że moc produkcyjna przedsiębiorstw przetwarzających owoce jest obecnie w pełni wykorzystywana. Prosimy mieć na uwadze, że aby przetworzyć 500 tys. ton jabłek, które w ramach interwencyjnego skupu planuje kupić firma Eskimos, wszystkie funkcjonujące w Polsce tłocznie musiałyby pracować tylko na rzecz tego zlecenia non stop przez 20 dni. Natomiast gdyby ta ilość jabłek trafiła do jednego z największych przedsiębiorstw na naszym rynku, firma ta musiałaby je przetwarzać bez przerwy przez min. 6 miesięcy. To pokazuje skalę problemu i wielkość przedsięwzięcia.

Branża przetwórcza stawiana jest przez Ministra Rolnictwa w negatywnym świetle. Tymczasem w środku sezonu zbioru jabłek ogłoszone zostało działanie, które nie bierze pod uwagę, że większość firm przetwórczych była w trakcie realizacji planów produkcyjnych z uwzględnieniem kontraktów sprzedażowych oraz planów zakupowych. W środku sezonu tłocznie wykorzystują 100% mocy przetwórczych i na bieżąco magazynują zagęszczony sok w ramach dostępnej pojemności tanków. Co więcej, firmy musiały zabezpieczyć środki finansowe na zakup surowca. Dla przykładu w bieżącym sezonie na zakup jabłek zostaną wydatkowane środki rzędu ok. 500 mln zł, które zostaną "odzyskane" dopiero po sprzedaży soku zagęszczonego na rynkach Europy Zachodniej, co dzieje się sukcesywnie, aż do lata 2019 roku. Branża przetwórcza z kredytowaniem zakupów musi radzić sobie sama. Nie ma dla firm przetwórczych dostępnych preferencyjnych kredytów na zakup owoców.

W bieżącym roku podaż jabłek jest rekordowo wysoka. Szacujemy, że może ona sięgnąć nawet 5 mln ton, czyli dwa razy więcej niż w roku ubiegłym. Taka ilość jabłek jest również wyzwaniem dla przetwórni w zakresie skupu, przetworzenia i sprzedaży rekordowej ilości zagęszczonego soku jabłkowego.

Nie znamy szczegółów warunków współpracy proponowanej przez Firmę Eskimos S.A. przedsiębiorstwom tłoczącym soki. W każdym jednak przypadku są to decyzje biznesowe poszczególnych firm, a nie sugerowana przez Pana Ministra odmowa podjęcia współpracy z przyczyn pozabiznesowych. Trudno również żądać od przedsiębiorców, że podpiszą niekorzystne dla siebie umowy i podejmą współpracę obarczoną dużym ryzykiem.

Zarówno sadownicy, jak i przetwórcy w bieżącym sezonie zderzyli się z olbrzymią nadprodukcją jabłek, dlatego w naszym wspólnym interesie jest znalezienie długofalowych rozwiązań, a nie szukanie winnych tej niezależnej od nas trudnej sytuacji. Wzajemne oskarżenia nie pomagają, a wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej utrudniają współpracę i szukanie porozumienia."


(nm)