Jest ślad po poszukiwanych górnikach w kopalni "Wujek Ruch Śląsk". Ratownicy znaleźli pod ziemią kurtkę i aparat ucieczkowy jednego z mężczyzn.

Rzeczy leżały w ścianie wydobywczej, skąd ostatni raz, przed wstrząsem, dzwonił jeden z górników. Ratownicy weszli przez otwór, który powstał po tym, jak odpadł kawałek węglowej bryły. Najpierw przeszli przez chodnik, potem przez ścianę i dotarli do następnego chodnika. Tam zatrzymali się w miejscu, gdzie znowu jest zawał. 

Rzeczy jednego z górników leżały blisko wejścia do ściany. Jednak na żaden inny ślad już nie natrafiono. Ponieważ ratownicy na razie jedynie przeszli przez ten odcinek, teraz będą go dokładnie sprawdzać. To ten rejon, do którego kilka tygodni temu zrobiono z powierzchni specjalny, liczący ponad kilometr otwór. 

Niestety w tym rejonie warunki są skrajnie trudne - duża wilgotność, mało tlenu i metan sprawiają, że ratownicy mogą pracować tylko w aparatach tlenowych.

Przypomnijmy, że akcja poszukiwawcza jest następstwem wstrząsu w kopalni. Był on skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobiskach, m.in. ich znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża.

(mal)