Odkryta w ubiegłym roku w Sokołowsku na Dolnym Śląsku "sztolnia Australijczyka" może kryć kolejne tajemnice. Istnieją przypuszczenia, że może być tylko przedsionkiem większego obiektu: odkryty korytarz kończy się nietypowym zawałem, a za nim mogą znajdować się kolejne tunele! W sobotę ruszył drugi etap poszukiwań, a w rozwiązaniu zagadki mają pomóc odwierty. Do tej pory w sztolni znaleziono przede wszystkim przedmioty codziennego użytku sprzed minimum 70 lat, m.in. z czasów II wojny światowej.

Odkryta w ubiegłym roku w Sokołowsku na Dolnym Śląsku "sztolnia Australijczyka" może kryć kolejne tajemnice. Istnieją przypuszczenia, że może być tylko przedsionkiem większego obiektu: odkryty korytarz kończy się nietypowym zawałem, a za nim mogą znajdować się kolejne tunele! W sobotę ruszył drugi etap poszukiwań, a w rozwiązaniu zagadki mają pomóc odwierty. Do tej pory w sztolni znaleziono przede wszystkim przedmioty codziennego użytku sprzed minimum 70 lat, m.in. z czasów II wojny światowej.
Takie skarby odnaleziono w "sztolni Australijczyka" do tej pory /Fot. Grupa Eksploracyjna Miesięcznika "Odkrywca" /Materiały prasowe

Ta historia zaczęła się w 2010 roku, gdy odebrałem telefon od dawnego mieszkańca Sokołowska, który od lat mieszka w Australii. Henryk Marek stwierdził, że wie, gdzie w okolicach jego rodzinnej miejscowości znajduje się jedna z poniemieckich sztolni, w której może być coś ukryte. Interesowała go legalna próba przeprowadzenia poszukiwań - opowiada Łukasz Orlicki z Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika "Odkrywca", który koordynuje prace w Sokołowsku.

Poszukiwania udało się zorganizować rok temu dzięki zaangażowaniu Grupy Poszukiwawczej "Riese", przychylnej postawie wojewódzkiego konserwatora zabytków i pomocy miesięcznika "Odkrywca".

Takich historii o tym, że Niemcy mieli coś ukrywać pod ziemią pod koniec wojny w różnych miejscowościach na Dolnym Śląsku, znamy dziesiątki. W tym przypadku szybko przekonaliśmy się, że to nie jest typowa "skarbowa" legenda. W miejscu, które wskazał Henryk Marek, rzeczywiście znajdowała się zasypana sztolnia. Nikt się tego nie spodziewał - przyznaje Orlicki.

Jak mówią poszukiwacze, korytarz został wydrążony w nietypowym miejscu, budzącym zdziwienie specjalistów od górnictwa czy podziemnych budowli z czasów II wojny światowej. Nikt wcześniej nie wierzył, że pod ziemią jest tunel. Wystarczyło jednak, że koparka wybrała zaledwie kilka łyżek ziemi ze wskazanego miejsca i oczom poszukiwaczy ukazała się wlot do wyrobiska.

Sztolnia jest długa na blisko 21 metrów. W środku odnaleziono warstwę "śmieci" z czasów II wojny światowej. Były to m.in. stare bańki po farbach, wazony, fragmenty ceramiki, naczyń czy miski. Znaleziono także bardziej intrygujące przedmioty: m.in. znak tożsamości X Poznańskiego Pułku Ułanów z czasów I wojny światowej czy łuski od niemieckiego karabinu Mauser.

Według pana Marka, w 1945 roku Sokołowsko miało być zajęte na kilka dni przez jedną z niemieckich jednostek. Wprowadzono godzinę policyjną, po osiemnastej mieszkańcy mieli pozostawać w domach. Wtedy to żołnierze mieli ukrywać w tej sztolni tajemniczy ładunek. By zamaskować te działania, sztolnia została nie tylko zasypana, ale miano również wrzucić do niej różnego rodzaju niepotrzebne przedmioty. Zwróciło naszą uwagę, iż "śmieci" nie zostały bezładnie porzucone w pobliżu wejścia, jak należałoby się spodziewać, ale rozłożono je równą warstwą na blisko piętnastu metrach. Jest to zastanawiające. Według Henryka Marka, na końcu znajduje się specjalnie spowodowany zawał, a za nim kryją się kolejne chodniki. Tam, jak twierdzi, zostały ukryte cenniejsze przedmioty - mówi Orlicki.

Historia jest na tyle interesująca - i obiecująca - że zapadła decyzja, by przeprowadzić drugi etap prac. W projekt ponownie są zaangażowane Grupa Eksploracyjna Miesięcznika "Odkrywca" i Grupa Poszukiwawcza "Riese". Prace prowadzone są za zgodą konserwatora zabytków. W kilku wyznaczonych w pobliżu sztolni miejscach wykonane zostaną odwierty, które mają wskazać, czy pod ziemią znajdują się puste przestrzenie.

(e)