​Policjant w Brzesku na służbie nie wejdzie do sklepu i restauracji? Funkcjonariusze dostali od zastępcy naczelnika nietypowy komunikat, z którego miałoby wynikać, że policjant w umundurowaniu na służbie nie może wejść do takowych lokali. Rzecznik tłumaczy, że to "niewłaściwy dobór słów".

​Policjant w Brzesku na służbie nie wejdzie do sklepu i restauracji? Funkcjonariusze dostali od zastępcy naczelnika nietypowy komunikat, z którego miałoby wynikać, że policjant w umundurowaniu na służbie nie może wejść do takowych lokali. Rzecznik tłumaczy, że to "niewłaściwy dobór słów".
Zdj. ilustracyjne /Piotr Bułakowski /RMF FM

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", zastępca naczelnika wydziału prewencji brzeskiej policji przesłał funkcjonariuszom maila. "Polecenie Komendanta: całkowity zakaz wchodzenia do restauracji, sklepów itp. lokali w umundurowaniu służbowym, poza koniecznością wykonania czynności służbowych. Wszelkie zakupy (żywność, napoje itp.) należy czynić przed służbą lub po służbie. Zakaz dotyczy również przerw w służbie" - napisał podinsp. Jarosław Dudek.

Według "GW" za komunikatem stoją pewne marcowe wydarzenia, kiedy to kilkoro policjantów podczas służby znaleźli się w restauracji.

Rzeczniczka brzeskiej policji Ewelina Buda w rozmowie z "Wyborczą" tłumaczy, że nie ma żadnego zakazu wchodzenia do sklepów czy restauracji, a komunikat podinsp. Dudka został "niefortunnie sformułowany". Sam autor, mając świadomość niewłaściwego doboru słów, niezwłocznie po wysłaniu tej wiadomości, już w kontakcie telefonicznym z adresatami, wyjaśniał, w jakim kontekście informacja została przesłana. Jasno doprecyzował, że chodzi tylko o sytuacje, które mogłyby rzutować na wizerunek naszej formacji i naruszać powagę munduru - wyjaśnia Buda.

Podkreśla także, że policjant ma prawo do przerwy, zakupienia i zjedzenia posiłku.

O sprawie wypowiedział się także Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów. Policjanci pełniący służbę w trakcie przerwy mogą wypić kawę, zjeść obiad albo pójść na kebab w rejonie pełnienia służby. Jeżeli ktoś chce bułkę i kiełbasę, to pójdzie do sklepu, a jeśli będzie miał ochotę na fasolkę po bretońsku, to wejdzie do restauracji lub baru. Wydawanie polecenia, gdzie mają zjeść posiłek, jest dla mnie niezrozumiałe i nieuprawnione - komentuje.

(az)