Co trzydziesty Polak jest inwigilowany przez służby tak, jakby był terrorystą, choć nie przemawiają za tym statystyki dotyczące zorganizowanej przestępczości. Nikt nie kontroluje tego, w jakim celu służby śledzą billingi obywateli - alarmuje Naczelna Rada Adwokacka, domagając się natychmiastowej zmiany przepisów.

Prawnicy proponują przede wszystkim skrócenie obowiązku przechowywania danych o naszych rozmowach i miejscach, gdzie logował się nasz telefon - z dwóch lat do pół roku. Poza tym domagają się, by obywatele mieli dostęp do informacji o tym, czy służby sprawdzały ich billingi. Teraz jest to niemożliwe. Służby specjalne mogą nas kontrolować elektronicznie: sprawdzać, z kim i jak długo rozmawialiśmy czy gdzie się znajdowaliśmy w tym czasie. Nigdy się o tym nie dowiemy, nawet jeśli złożymy odpowiedni wniosek - tłumaczy Mikołaj Pietrzak z Naczelnej Rady Adwokackiej.

Obowiązujące dziś prawo trzeba zmienić tak, by było zgodne z konstytucją. Dostęp służb do danych telekomunikacyjnych obywateli powinien być też nadzorowany przez sądy lub prokuraturę.