W ciągu ostatnich miesięcy na warszawskim lotnisku Okęcie dwa razy odkrywano podejrzane pakunki. Za każdym razem służby bezpieczeństwa ewakuowały podróżnych i obsługę lotniska. Zatrzymano jedną osobę.

Były dwa takie przypadki. W jednym przypadku była to atrapa granatu, a w drugim przypadku było to urządzenie, które przypominało detonator - poinformowano RMF w straży granicznej.

W czasie rutynowych kontroli zatrzymano też osobę, która usiłowała wnieść na pokład samolotu skorupę granatu bojowego. W innym bagażu funkcjonariusze nadwiślańskiego oddziału straży granicznej znaleźli podejrzane urządzenie elektroniczne. Doszło wtedy do ewakuacji lotniska. Właściciel porzuconego bagażu do tej pory nie udało się odnaleźć.

Tego typu przesyłka na pokładzie samolotu jest rzeczą niedopuszczalną. Nasze służby działają absolutnie profesjonalnie i nie mogą dopuszczać do tego, żeby taki przedmiot znalazł się na pokładzie samolotu - podkreśla Wojciech Zachariasz ze straży granicznej.

Funkcjonariusz mówi, że można się tylko domyśleć w jaki sposób te znalezione przedmioty mogły zostać wykorzystane: Taki przedmiot na pokładzie samolotu może doskonale posłużyć jako służący do zastraszenia, sterroryzowania załogi i przejęcia kontroli nad statkiem powietrznym.

Wybierając się w podróż do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Izraela i Kanady na pokład samolotu ciągle nie możemy zabierać bagażu podręcznego. Polskie władze lotnicze nie zdecydowały się znieść ograniczeń dla podróżnych. O utrzymanie zaostrzonych przepisów zabiegała Straż Graniczna.

Podróżni nadal będą mogli zabrać ze sobą na pokład tylko najpotrzebniejsze rzeczy, m.in. dokumenty, okulary, klucze. Urząd Lotnictwa Cywilnego nie podał, do kiedy będą obowiązywać zaostrzone przepisy.