Po protestach samorządowców kolejarze wycofują się z zamykania lokalnych połączeń - donosi "Metro". Wyłączone z użytku zostanie prawdopodobnie tysiąc kilometrów torów, a nie aż pięć tysięcy jak zakładano początkowo. Dzięki temu uratowane zostaną popularne w wakacje połączenia m.in. na Mazury i Roztocze.

Jak relacjonuje gazeta, raport z propozycją zamknięcia ok. 5 tysięcy kilometrów torów w Polsce jesienią wyciekł z resortu transportu. Ale gdy samorządowcy podnieśli larum, kolejarze zeszli do 2 tysięcy kilometrów, głównie na wschodzie. Teraz zaprotestowały nie tylko władze małych miast, ale też marszałkowie większości województw oraz firmy przewożące towary koleją.

I stał się cud - podkreśla "Metro". Polskie Linie Kolejowe - państwowa spółka zarządzająca torami, powiązana z PKP - ogłosiły, że wycofują się z radykalnych cięć. Zachowano m.in. połączenie na Mazury do Rucianego-Nidy, dwa połączenia do Ostrołęki, z Zamościa do Hrubieszowa, z Łodzi do Dębicy, z Kalwarii Zebrzydowskiej do Bielska-Białej.

Dostaliśmy deklaracje przewoźników o utrzymaniu ruchu towarowego i pasażerskiego na tych liniach. Samorządy obiecują też, że dołożą się do remontów torów, z funduszy unijnych na lata 2014-2020 - mówi Robert Kuczyński z PLK.

Wg PLK do zamknięcia został tysiąc kilometrów linii. Ale niewykluczone, że jeśli samorządy dorzucą się do ich utrzymania, to one też ocaleją.

(MRod)