"Jeśli ministrowie z Platformy blokują kandydatury wiceministrów z PSL, to odwołajmy z ludowych resortów wiceministrów z Platformy". Taki projekt zrodził się w partii Janusza Piechocińskiego - dowiedziała się nieoficjalnie dziennikarka RMF FM Agnieszka Burzyńska. W koalicji jeszcze nigdy nie było tak źle: ludowcy oskarżają premiera o lekceważenie, a swojego wicepremiera - o brak asertywności.

Przedstawienie premierowi wniosków o odwołanie wiceministrów z PO oznaczałoby krwawą wojnę, ale ludowcy szukają wszelkich sposobów na pokazanie koalicjantowi żółtej kartki. Czarę goryczy przelało spotkanie ministra finansów z kandydatką PSL na wiceministra Ireną Ożóg. Rostowski najpierw zaproponował jej, by w ramach sprawowania funkcji zajęła się budynkami ministerstwa, a potem przeszedł na angielski i z poczuciem wyższości zaczął testować znajomość języka obcego.

Wcześniej minister finansów odrzucił kilka innych personalnych propozycji ludowców. Politycy PSL nie bez złośliwości podkreślają, że zrobił to dlatego, że ich kandydaci to ekonomiści, a szef resortu finansów poszukuje przede wszystkim polonistów. To uwaga do ostatniej nominacji Jacka Rostowskiego, który swym zastępcą uczynił właśnie polonistkę.

Sytuacji w koalicji nie poprawiają doniesienia z resortu Radosława Sikorskiego, który po odwołaniu zastępcy z PSL nie planuje powołania na jego miejsce innego przedstawiciela ludowców i chce podzielić kompetencje odwołanego urzędnika pomiędzy dwóch innych swoich zastępców.

Kłopoty są również w ministerstwach administracji i cyfryzacji oraz skarbu.

Poza tym ludowcy skarżą się na brak kontaktu z premierem i brak obiecanych koalicyjnych spotkań na szczycie. Od czasu wygrania wewnętrznych wyborów przez Janusza Piechocińskiego odbyła się tylko jedna rozmowa pomiędzy kierownictwami obu partii.

Do swojego szefa politycy PSL też mają coraz więcej pretensji. Tusk traktuje go jak kosmitę, lekceważy i ogrywa na każdym kroku - mówią coraz bardziej rozżaleni członkowie PSL. Do wyborów do europarlamentu nie można go wymienić, ale jeśli nie zdobędziemy przynajmniej czterech mandatów, czyli tyle co dziś, to rozliczenie szefa przyjdzie błyskawicznie - dodają inni. Pytanie, czy w razie porażki po wyborach będzie jeszcze sens rozliczania kogokolwiek.

W kuluarach krążą nazwiska Jana Burego i Władysława Kosiniaka-Kamysza jako możliwych następców Piechocińskiego. Coraz częściej słychać też : "Waldek wróć". Ale Waldemar Pawlak wracać nie zamierza.