Od grzywny do dwóch lat więzienia groziłoby za posiadanie noża w miejscu publicznym. Gdyby wszedł w życie projekt złożony dziś do laski marszałkowskiej przez Prawo i Sprawiedliwość. PiS zaczął pracować nad tymi zmianami prawie rok temu, kiedy w Warszawie od ciosów nożem zginął policjant Andrzej Struj. Prace zakończyły się niedawno po krwawej zbrodni na szefie szalikowców Cracovii.

Zakaz miałby objąć wszelkie przedmioty, mające charakter broni ofensywnej - z wyjątkiem noży o jednej krawędzi tnącej i nie dłuższych niż 8 centymetrów. Projekt nie daje jednak definicji takiej broni. A co do noży, rzecznik Komendy Głównej Policji, jeszcze na etapie przygotowań projektu sygnalizował też podstawowy problem: W jaki sposób stworzyć prawo, by ktoś, kto właśnie kupił nóż w sklepie i niesie go do domu - nie naraził się na odpowiedzialność.

Autorzy projektu wybrnęli z kłopotu, dopuszczając posiadanie noży większych (nawet maczet) i sztyletów, jeśli okoliczności wskazują, że jest to uzasadnione celem zgodnym z prawem, np. sportowym czy rekreacyjnym. Zakaz jest więc bardzo względny, a mówiąc wprost - uznaniowy.