Szpitale powiatowe z pięciu województw prawdopodobnie zostaną po 1 stycznia bez kontraktów z NFZ-em. Kłopoty w negocjacjach placówek z Funduszem pojawiły się w Łódzkiem, na Podkarpaciu, Dolnym Śląsku, Warmii i Mazurach oraz na Lubelszczyźnie. A umowy powinny zostać podpisane do jutra.

Szefowie lecznic twierdzą, że wojewódzkie oddziały NFZ-etu nie wywiązują się z obietnic, złożonych podczas negocjacji w ministerstwie zdrowia. Według Marka Wójcika ze Związku Powiatów Polskich, władze oddziałów Funduszu próbują ogrywać dyrektorów szpitali, by nie zrealizować obietnic, i oferują niższe pieniądze, niż ustalono. Związek reprezentuje tak zwane Porozumienie Powiatowe, a ono z kolei skupia niezadowolonych dyrektorów szpitali powiatowych i starostów.

Jednak ten brak kontraktów po Nowym Roku - według rozmówcy naszego reportera Krzysztofa Zasady - nie powinien zagrozić bezpieczeństwu pacjentów. Mamy jeszcze dwa miesiące na negocjacje z NFZ-em - podkreśla Marek Wójcik.

Wyjaśnia też, że w poszczególnych województwach chodzi tak naprawdę o drobne kwoty - kilka do kilkunastu milionów złotych.

Na Warmii i Mazurach walka toczy się w tym momencie również o środki na funkcjonowanie przyszpitalnych przychodni specjalistycznych - NFZ chciał je obciąć w stosunku do tegorocznych o nawet 15 procent. Szpitale zgadzają się na cięcia, ale najwyżej 6,5-procentowe. Dziś mają dostać od Funduszu ostatnie wyjaśnienia w tej sprawie.

Jaka jest szansa na porozumienie? Jeszcze wczoraj przed południem dyrektorzy placówek deklarowali jednoznacznie, że kontraktów zaproponowanych przez NFZ nie podpiszą. Ale już po południu, po spotkaniu z przedstawicielami Funduszu, nie byli tak radykalni i postanowili przedłużyć rozmowy.

Przyszłorocznych kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia nie chcą podpisać natomiast szpitale na Podkarpaciu. Tuż po Nowym Roku szykują pikietę przed rzeszowskim oddziałem Funduszu, a zamiast kontraktów dyrektorzy zapowiadają podpisywanie pozwów sądowych przeciwko Funduszowi i resortowi zdrowia.

Placówki nie godzą się na warunki NFZ-etu, bo proponowane kontrakty oznaczałyby kolejne długi. Na przykład szpitalowi psychiatrycznemu w Żurawicy zaproponowano o 15 procent mniej pieniędzy niż w tym roku. Podpisanie takiego kontraktu mogłoby skutkować zamknięciem oddziału, żeby znaleźć pieniądze i zrównoważyć budżet - mówi reporterowi RMF FM Krzysztofowi Kotowi dyrektor Janusz Kołakowski

W dramatycznej sytuacji jest też szpital wojewódzki w Przemyślu. Jego dyrektor do spraw lecznictwa Krzysztof Popławski w rozmowie z naszym reporterem mówi, że Narodowy Fundusz Zdrowia postawił lecznicę pod ścianą: zaproponował niższe kontrakty na przyszły rok i nie zapłacił za tegoroczne nadwykonania. Będziemy się starali uzyskiwać jakieś pieniądze w wyniku procesów sądowych. To jest jedyna droga odzyskania pieniędzy za tak zwane nadwykonania - podkreśla.

W Małopolsce Narodowy Fundusz Zdrowia obciął prywatnym klinikom przyszłoroczne kontrakty aż o 45 procent. Największe szpitale w regionie dostaną w przyszłym roku tyle samo pieniędzy, ile w tym roku. Większość małopolskich placówek podpisze jednak kontrakty z Funduszem.

Prywatne kliniki godzą się na niekorzystne umowy, bo kontrakt z NFZ-em to dla wielu małych klinik być albo nie być. Jego brak wiązałby się z natychmiastowym zamknięciem firmy. Podpisanie niekorzystnego kontraktu daje natomiast szansę na przetrwanie, choć oznacza drastyczne ograniczenie usług i zwolnienia. Dla naszej firmy oznacza to, że co trzeci pracownik nie będzie miał pracy, a wszyscy pozostali będą mieli obniżone dochody. A dla naszych pacjentów oznacza to, że termin oczekiwania na zabieg wzrośnie dwukrotnie - powiedział reporterowi RMF FM Maciejowi Grzybowi doktor Wojciech Serednicki.

Właściciele prywatnych szpitali i klinik są zdesperowani i zamierzają nawet w sądzie walczyć o większe pieniądze na leczenie. Ale NFZ nie pozostawia złudzeń: twierdzi, że nie może zagwarantować wszystkim kontraktów na tym samym poziomie, co w mijającym roku.