Poniedziałek to piąty dzień głodówki dziewięciorga pracowników Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie w województwie wielkopolskim. Jak informuje reporter RMF FM Adam Górczewski, dwie osoby musiały przerwać strajk. Domagająca się podwyżek załoga w ich miejsce wysyła kolejnych reprezentantów.

Dyrekcja szpitala grozi, że jeśli strajk nie skończy się w tym tygodniu, to na konta pracowników nie wpłynie kwartalna premia. Argumentuje, że wszystkie pieniądze, którymi dysponuje szpital, pójdą na łatanie finansowej dziury. Straty rosną z każdym dniem strajku, a pielęgniarki czy położne nie zamierzają przerywać protestu.

W poniedziałek delegacja protestującej załogi spotyka się z wicemarszałkiem Wielkopolski, którego chcą poprosić o pomoc w rozwiązaniu problemu, a główny powód protestu to żądanie podwyżki. Na początku chodziło o 600 zł. Teraz jest mowa o 200. Tyle, że już tydzień temu władze samorządowe województwa przysłały do RMF FM komunikat, w którym informowały, że to dyrektor jest władny do prowadzenia negocjacji, ale cokolwiek nie zrobi nie może pogłębić finansowych problemów placówki, co oznacza brak pola dla podwyżek.

Dotychczas strajk kosztował już placówkę ponad dwa miliony złotych - tak wylicza dyrekcja - a szpital już wcześniej nie miał skąd wziąć pieniędzy na żądane zwiększenia płac.

W proteście nie biorą udziału lekarze, bo ich zarobki regulują indywidualne kontrakty, które mają być renegocjowane. Dyrekcja nakłaniając lekarzy do ustępstw chce znaleźć pieniądze na płace dla pozostałych pracowników. Na efekty rozmów dyrektora z lekarzami strajkujący czekać nie chcą. Stąd ostra forma protestu.

Część załogi wciąż strajkuje, 9 osób prowadzi głodówkę, szpital jest oflagowany. Protest prowadzą cztery obecne w placówce związki zawodowe. Strajk zaczął się 20 lutego. Od 27 lutego trwa strajk ciągły.

Koniński szpital zatrudnia 1200 pracowników osób etatowych oraz 180 lekarzy na kontraktach. Placówka posiada 24 oddziały z 849 łóżkami.