Straż graniczna przyłapała szwedzkich płetwonurków, którzy bez pozwolenia penetrowali wrak zatopionego w 1945 roku statku pasażerskiego w pobliżu Kołobrzegu. Wrak ma status mogiły wojennej, w związku z czym w promieniu 500 metrów od niego obowiązuje zakaz nurkowania. Problem w tym, że informację o tym trudno jest zdobyć.

Urząd morski będzie teraz wyjaśniał, co obcokrajowcy robili w pobliżu wraku. Okazuje się, że nurkowie mają problem z uzyskaniem informacji, gdzie wolno, a gdzie nie wolno schodzić im pod wodę.

Lista wraków na wschodnim wybrzeżu Bałtyku jest skatalogowana bez zarzutu. Urząd Morski w Gdyni opracował szczegółową listę ponad 40 wraków. Dzięki temu nurkowie wiedzą, który wrak jest grobowcem, a który można swobodnie penetrować. Na zachodzie nie jest już jednak tak różowo. Urząd Morski w Szczecinie takich informacji nie udziela. Nasz urząd nie ma takiego rejestru. Zresztą tak naprawdę do naszej pracy nie jest potrzebna pełna informacja skatalogowanych wraków - tłumaczy Ewa Wieczorek z Urzędu Morskiego w Szczecinie.

Paradoksalnie każdorazowo zgodę na nurkowanie musi wydać dyrektor Urzędu Morskiego. I wtedy dopiero zwraca się do biura hydrograficznego marynarki wojennej. Procedury trwają, a nurkowie tracą czas i dlatego często nurkują bez zgody. I choć na konkretnym przykładzie widać, że jest to kłopot, Urząd Morski w Szczecinie rejestru wraków tworzyć nie zamierza.