Całą noc trwała kolejna akcja ratunkowa w Tatrach. Tuż przed północą turysta zadzwonił z Rysów i poprosił o pomoc. Zgubił szlak i utknął w trudnym terenie.

W nocy wyruszyło na Rysy pięciu ratowników TOPR. Nie udało im się odnaleźć turysty. Dopiero wczesnym rankiem poderwano śmigłowiec policyjny i z jego pokładu wypatrzono turystę, który utknął w stromym żlebie poniżej Buli pod Rysami. Ratownicy musieli do niego zjechać na linach i wydobyć go z tego trudnego wspinaczkowego terenu. Został przetransportowany do szpitala. Jest bardzo wychłodzony.

Mężczyzna całą noc spędził w skalnej ścianie pod Rysami. Stał na wąskiej półce nad przepaścią, pod niewielkim wodospadem. Miał bardzo duże szczęście, że przeżył, po bardzo trudnym zejściu przez płyty, przez wodospady. Zatrzymał się na ruchomej płycie, gdzie dalej nie było możliwości zejścia. Przeważnie ludzie nie mają takiego szczęścia - mówi ratownik TOPR Witold Cikowski.

Na szczęście nie było wiatru, lało za kołnierz, wszędzie. To była taka półka skalna, w dół było ok. 300 metrów - przyznaje 29-letni turysta. Mężczyzna chciał zdobyć Rysy nocą. Schodząc, zabłądził i wszedł w teren, gdzie wspinają się taternicy.

Od wczoraj toprowcy mają ręce pełne roboty. Najpierw poszukiwali 45-letniej kobiety i jej 16-letniego syna, którzy nie wrócili z wyprawy na Rysy. Na szczęście odnaleźli się cali i zdrowi w schronisku po słowackiej stronie Tatr. Szczęśliwie zakończyły się też poszukiwania Polaka mieszkającego na stałe w Kanadzie. Mężczyzna nie wrócił na noc do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Okazało się, że nie informując nikogo w schronisku - wybrał się na długą wycieczkę w Tatry Słowackie.

Toprowcy musieli także śmigłowcem transportować do szpitala turystkę rażoną piorunem oraz mężczyznę, który złamał nogę.