Czas na pilne zmiany w przepisach dotyczących zamówień publicznych - to wniosek z raportu Najwyższej Izby Kontroli o przetargach organizowanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad przed Euro 2012. W dokumencie, który ujawnił reporter RMF FM Piotr Glinkowski, NIK punktuje urzędniczą nierzetelność, kierowanie się najniższą ceną i niedokładne sprawdzanie spółek.

Według NIK, zmiany w prawie są konieczne i trzeba przeprowadzić je natychmiast. Przede wszystkim czas skończyć z kryterium najniższej ceny, bo firmy, by wygrywać przetargi, podają zaniżone kwoty - często znacznie poniżej kosztorysu. Kolejny krok to szczegółowe prześwietlanie spółek startujących w przetargach. Konsorcjum z problemami finansowymi nie powinno realizować zamówienia wartego miliony złotych. Niestety, mimo że wydaje się to oczywiste, to zdarzało się, że spółki z kłopotami wchodziły na plac budowy.

Po trzecie, w kontraktach musi znaleźć się zapis chroniący interesy podwykonawców. Po Euro 2012 zostali z niezapłaconymi fakturami na setki milionów złotych. Dziś dzięki specustawie odzyskują swoje pieniądze. Płaci za to jednak, już po raz drugi, podatnik, a Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad o zwrot pieniędzy będzie dopiero walczyć przed sądem z nieuczciwymi wykonawcami.

Jak czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli, trzeba również podnieść wysokość zabezpieczenia należytego wykonania umowy - z 5 do 10 procent wartości inwestycji.

GDDKiA współwinna

NIK wziął pod lupę przetargi ogłoszone w latach 2008-2011. Według Izby, najpoważniejszym błędem było uznanie za najważniejsze kryterium najniższej ceny. Poza tym, zdaniem NIK, składane oferty były często nierzetelnie weryfikowane przez urzędników.

Na plac budowy wpuszczono między innymi chiński Covec, który chciał wybudować dwa odcinki autostrady A2 za połowę kwoty wynikającej z kosztorysu, przygotowanego przez Generalną Dyrekcję. Efek: zerwanie kontraktu i ponad 100 mln zł zaległości wobec podwykonawców.

Gigantycznymi zaległościami wobec małych firm skończyło się także wybranie oferty złożonej przez DSS. Tu z kolei dał o sobie znać drugi grzech główny urzędników, czyli bagatelizowanie problemów potencjalnych wykonawców. Urzędnicy GDDKiA wiedzieli bowiem o złej kondycji finansowej Dolnośląskich Surowców Skalnych, a mimo to za wiarygodne zabezpieczenie uznali oświadczenie jednego z banków o gotowości do udzielenia kredytu. Przypomnijmy: skończyło się tu upadkiem DSS. A właśnie ta spółka miała dokończyć A2 po Chińczykach.

Zastrzeżeń Najwyższej Izby Kontroli nie budzi jedynie dbanie o interes inwestora, czyli Skarbu Państwa. W podpisywanych kontraktach sprecyzowano wysokość kar umownych, okresy gwarancji i terminy płatności.