Sekcja zwłok byłego zomowca, który na początku stanu wojennego pacyfikował śląskie kopalnie, wykluczyła zabójstwo. Prokuratura wciąż jednak nie wie, jakie są przyczyny śmierci mężczyzny. Jego ciało znaleziono w niedzielę. Wczoraj miał się stawić w więzieniu i rozpocząć odbywanie kary za strzelanie do górników.

Aby wyjaśnić sprawę śmierci milicjanta, konieczne są dodatkowe badania. Biegły sądowy nie stwierdził bowiem żadnych śladów na ciele mężczyzny. Nie odkrył też zawału czy innej poważnej choroby. Dopiero specjalistyczne analizy wykażą, czy np. w organizmie mężczyzny był alkohol lub czy też zażywał jakieś leki.

Prokurator w rozmowie z reporterem RMF FM Marcinem Buczkiem nie był w stanie określić, kiedy wyniki tych badań będą znane. Na razie nie wiadomo także, kiedy zostanie przesłuchany jedyny jak na razie świadek w tej sprawie, czyli przyjaciółka nieżyjącego milicjanta.

Mężczyzna w czerwcu został skazany na sześć lat więzienia w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń na początku stanu wojennego. Jego dwaj podwładni spędzą w więzieniu 4 lata, a 11 innych – 3,5 roku. Było to pierwsze prawomocne orzeczenie w 15-letniej historii rozpatrywania tej sprawy przez katowickie sądy.