Kierowcy mogliby kłamać, by uniknąć kary, więc zdjęcia z fotoradarów zobaczą dopiero w sądzie. W ten sposób Ministerstwo Transportu tłumaczy, dlaczego do kierowców sfotografowanych przez fotoradary nie są już wysyłane zdjęcia. W efekcie wielu kierowców woli zapłacić nawet nie swój mandat niż udowadniać niewinność na kolejnych rozprawach.

Z tłumaczenia Ministerstwa Transportu wynika, że nie ma żadnych szans na zmianę kuriozalnych przepisów. Urzędnicy z góry założyli, że kierowcy mogliby wykorzystywać np. niewyraźne zdjęcia do wskazywania innych osób prowadzących samochód. A jak nie ma zdjęcia - nie można się tłumaczyć.

W piśmie przesłanym do reportera RMF FM ministerstwo najpierw informuje, że nie będzie wysyłać zdjęć: W obecnym stanie prawnym brak podstaw, aby straż gminna lub miejska, Inspekcja Transportu Drogowego wysyłały fotografie z urządzenia rejestrującego do wglądu uczestników postępowania. A następnie w kuriozalny sposób uzasadnia takie podejście do problemu wysyłania zdjęć. Przesyłanie fotografii "z automatu" byłoby sprzeczne z interesami organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. W piśmie od ministerstwa czytamy także, że w przeszłości fotografie były przez straże gminne (miejskie) wysyłane i praktyka dowiodła, że gdy właściciel pojazdu otrzymywał zdjęcie z urządzenia rejestrującego i zarazem informację na ile twarz kierującego jest wyraźna, częstokroć wykorzystywał to do uniknięcia odpowiedzialności - dodaje resort.

Przeczytaj odpowiedź Ministerstwa Transportu

W ten sposób resort ministra Sławomira Nowaka oraz Inspekcja Transportu Drogowego zapewniły sobie, że pieniądze z mandatów będą płynąć szerokim strumieniem. Resort nie tłumaczy, dlaczego do tej pory takie zdjęcia były wysyłane. Do 1 lipca ubiegłego roku robiła to policja, zdjęcia nadal wysyła straż miejska. Ale od czasu, gdy minister finansów zapisał, że z mandatów za prędkość ma wpłynąć do budżetu 1,2 mld złotych, większość przepisów jest interpretowana na niekorzyść kierowców. Tak właśnie wygląda przyjazne państwo w wykonaniu rządzących.

Kierowcy są oburzeni pomysłem ministerstwa. Nie powinno w ten sposób być, że człowiek musi się po sądach włóczyć a nie może tego wyjaśnić tak, jak było do tej pory, Brak zaufania do ludzi, którzy są obywatelami Polski - to tylko niektóre z komentarzy, które usłyszał reporter RMF FM od warszawskich kierowców.

A co Wy o tym sądzicie?

Sprawą zajęli się posłowie

Sprawą mandatów zainteresowali się posłowie z komisji infrastruktury. Domagają się, by minister transportu wyjaśnił postępowanie inspekcji. Tak nie może być. To skandaliczne, że kierowca nie ma możliwości zapoznania się z materiałem dowodowym i sprawdzenia, czy to jego ta sprawa dotyczy - mówi Andrzej Adamczyk. Poseł PiS skierował w tej sprawie interpelację do ministra transportu Sławomira Nowaka. W swoim piśmie podkreślił, że rozporządzenie premiera w sprawie nakładania grzywien w drodze mandatu karnego "wskazuje jedynie na możliwość, a nie obowiązek wysyłania właścicielowi pojazdu zdjęcia z fotoradaru." W praktyce taka metoda karania kierowców budzi uzasadnione wątpliwości, zwłaszcza, iż właściciel pojazdu, na którego został nałożony mandat nie ma możliwości obejrzenia zarejestrowanego fotoradarem obrazu, a co za tym idzie jego weryfikacji - napisał poseł w interpelacji.

Czytaj cały tekst interpelacji posła Andrzeja Adamczyka ws. fotoradarów, które obsługuje ITD.

Niewykluczone, że sprawa ta będzie również tematem jednego z posiedzeń komisji infrastruktury.