​20 lat temu wielka woda zalała Dolny Śląsk. W czasie powodzi tysiąclecia wylały główne rzeki w regionie, wśród nich Odra, Oława, Widawa, Ślęza, Bóbr, Bystrzyca, Kaczawa czy Nysa Kłodzka. Powódź była efektem intensywnych opadów deszczu w Austrii i Czechach, skąd fala powodziowa dotarła na Dolny Śląsk. Pierwsze miejscowości zalane zostały 6 lipca.

​20 lat temu wielka woda zalała Dolny Śląsk. W czasie powodzi tysiąclecia wylały główne rzeki w regionie, wśród nich Odra, Oława, Widawa, Ślęza, Bóbr, Bystrzyca, Kaczawa czy Nysa Kłodzka. Powódź była efektem intensywnych opadów deszczu w Austrii i Czechach, skąd fala powodziowa dotarła na Dolny Śląsk. Pierwsze miejscowości zalane zostały 6 lipca.
Zalany Racibórz /Marcin Buczek /RMF FM

W 1997 roku w Czechach i Austrii wystąpiły bardzo duże opady deszczu. Później te opady pojawiły się także w Polsce. Czesi nie byli tak dobrze przygotowani do powodzi. Część tej fali powodziowej przeszła na teren Polski. Tu skumulowała się fala, która była skutkiem opadów w naszym kraju i jednocześnie fala, która częściowo przyszła z Czech. Stąd doszło do takiego ekstremalnego zalewu terenów Dolnego Śląska. Jako przykład, jak bardzo była to duża woda podam przykład Międzygórza. Mamy tam zaporę, której wysokość wynosi dwadzieścia dziewięć metrów. Ona jednocześnie tworzy zbiornik retencyjny, który w normalnych warunkach jest suchy. Jeżeli wejdziemy sobie po schodkach przy tej tamie, spojrzymy w dół, to zobaczymy, że jest tam pusto. Natomiast w lipcu 1997 roku ten nagły przypływ wody był tak wysoki, że tama o wysokości dwudziestu dziewięciu metrów nie była w stanie go powstrzymać. Woda zaczęła się przelewać przez tę zaporę. Na niektórych wodowskazach na rzekach zabrakło skali - mówi Paweł Banasik z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.

W ciągu kilku kolejnych dni woda zalała Kłodzko, gdzie zawaliło się kilka podmytych kamienic. Ósmego lipca pod wodą znalazła się niemal połowa Wrocławia. Później z powodzią walczyli Mieszkańcy Głogowa i okolicznych miejscowości. W całej Polsce zginęło 56 osób. Straty oszacowano na blisko 12 miliardów złotych. Kilka tysięcy osób straciło dach nad głową. Na Dolnym Śląsku woda zalała według szacunków 40 procent powierzchni regionu.

Do Wrocławia najwyższa fala powodziowa dotarła 12 lipca. Mieszkańcy wiedzieli już, że powódź dotknęła już Opole i Racibórz. Mieszkańcy gromadzili zapasy wody pitnej. W tym czasie wzdłuż Odry ułożono ponad trzysta tysięcy worków z piaskiem. Wrocław próbowali bronić głównie mieszkańcy i wolontariusze, do akcji wkroczyli także żołnierze i strażacy.

W czasie powodzi najbardziej ucierpiał Kozanów, gdzie woda sięgała nawet pierwszego piętra. Pamięta się. Wtedy byłam w oknie. Woda szła, no przerażenie. Do pracy wstawałam to łzy ciekły. Młodsi to tam brodzili po tej wodzie, ale starsi siedzieli w domu. Wszyscy ludzie tak sobie pomagali. Tak niesamowicie byli mili - przyznają w rozmowie z reporterem RMF FM mieszkańcy tej części Wrocławia. Dziś część wciąż boi się wielkiej wody. W czasie większych opadów deszczu wspomnienia i obawy wracają - mówi jedna z mieszkanek. Inni widzą nowe wały wzdłuż Odry i liczą, że taki kataklizm już się nie powtórzy. Dwadzieścia lat temu zalane zostało także centrum miasta. Woda z rzeki Oławy wylała na osiedle Księże Małe. Jej poziom był tak wysoki, że przez kilka dni mieszkańcy nie mogli wyjść z domów. Żywność dostarczano im za pomocą śmigłowców.

Dziś region jest znacznie lepiej zabezpieczony przed wielką wodą - przyznają specjaliści. Powódź tysiąclecia stała się punktem odniesienia, dziś wszystkie inwestycje dostosowywane są do poziomu wody, który wówczas pojawił się na Dolnym Śląsku.

Naszym koronnym projektem na terenie Wrocławia jest modernizacja wrocławskiego węzła wodnego, która już została skończona. Tyle tylko, że jest on ściśle połączony czy miał być ściśle połączony ze zbiornikiem Racibórz. Ten nie został jeszcze ukończony. Celem istnienia tego zbiornika jest retencja, czyli ochrona przeciwpowodziowa, zmniejszenie ewentualnej fali powodziowej, która nadejdzie z południa - mówi Banasik.

(az)