Mediator ma pomóc w rozwiązaniu konfliktu w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie - dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski. W placówce protestują pielęgniarki, domagające się obiecanych podwyżek w wysokości tysiąca złotych. Jak dotąd dostały jedynie 460 złotych brutto. Osiemdziesiąt spośród pracujących w szpitalu 260 kobiet zadeklarowało chęć przystąpienia do głodówki.

Wydaje się, że szanse na rozwiązanie sporu bez udziału mediatora są niewielkie. Obie strony okopały się bowiem na pozycjach i atakują się nawzajem. Dyrekcja zarzuca pielęgniarkom, że żądają podwyżek akurat w momencie, gdy szpital wychodzi z 17-milionowego długu. A protest przyniósł już ponad 160 tysięcy złotych strat. Pielęgniarki twierdzą natomiast, że chcą jedynie spełnienia obietnic, a płynność finansowa placówki to problem dyrekcji.

Pacjenci są na razie bezpieczni. Wszystkie pielęgniarki stawiły się zgodnie z grafikiem na dyżur. Dopiero po dyżurze mają rozpocząć okupację szpitala i głodówkę. A pracować i głodować jednocześnie długo się nie da – mówi szefowa zakładowego związku zawodowego Teresa Kolado:

Pielęgniarki, z którymi rozmawiał nasz reporter, wiążą duże nadzieje z udziałem w negocjacjach mediatora:

Dyrektor Instytutu Danuta Ryglewicz liczy nie tylko na pomoc mediatora, ale i na to, że pielęgniarki dwa razy zastanowią się nad konsekwencjami, zanim ostatecznie odejdą od łóżek pacjentów. Na razie w szpitalu formalnie nie ma strajku. Będą musiały ogłosić strajk, a wtedy muszą być finansowane przez związek zawodowy - mówi dyrektor placówki:

Dyrektor Ryglewicz rozważa również - w wypadku zaostrzenia protestu - wypisywanie pacjentów na przepustki do domów lub wynajęcie pielęgniarek prywatnie spoza szpitala.