Kilkanaście okrętów, śmigłowce, samoloty i obserwatorzy z 18 państw biorą udział w ćwiczeniach wojskowych organizowanych przez NATO na Zatoce Gdańskiej. Główna faza ćwiczeń zacznie się jutro. Kulminacją będzie zaplanowana na przyszły tydzień symulacja zderzenia dwóch okrętów.

Dynamic Monarch 2014 to ćwiczenia w ratowaniu załóg okrętów podwodnych. Tego typu manewry organizowane są raz na 3 lata. W tym roku ich gospodarzem jest Polska.

Wczoraj odbyło się pierwsze morskie zadanie tych ćwiczeń. Okręty ratownicze i lotnictwo poszukiwały okrętu podwodnego, który na czas nie wysłał meldunku o swojej pozycji. Główna faza ćwiczeń zaplanowana jest na jutro.

Z Portu Wojennego w Gdyni w morze wyjdzie w sumie 9 okrętów, w tym 3 podwodne - polski ORP Sęp, oraz szwedzka i holenderska jednostka. Okręty podwodne będą doskonalić współpracę ze specjalnym, natowskim systemem ratowniczym. Każdy z nich odegra też rolę okrętu, który osiadł na dnie i nie jest w stanie się wynurzyć.

Okręty będą się zmieniać rolami. W kolejne dni system ratowniczy będzie współpracował z innym okrętem podwodnym. W tym czasie dwa pozostałe będą współpracować z nurkami z Holandii, Izraela, Kanady, Turcji i Polski. Operujący z pokładów okrętów ratowniczych nurkowie będą wykonywali m.in. inspekcję kadłuba leżącego na dnie okrętu podwodnego oraz montaż specjalnych przewodów służących do dostarczenia na okręt świeżego powietrza - tłumaczy kapitan marynarki Piotr Wojas.

Kulminacją manewrów będzie symulowane zderzenie dwóch okrętów podwodnych, po którym ćwiczona będzie masowa ewakuacja ich załóg. Marynarze tak zwaną "suchą stopą" będą opuszczać pokłady okrętów leżących na dnie.

Są obserwatorzy z Bangladeszu i Singapuru

W ćwiczeniu Dynamic Monarch 2014 biorą udział nie tylko kraje NATO. Także obserwatorzy z takich krajów jak Singapur, Bangladesz czy Australia, czyli krajów, które na co dzień użytkują okręty podwodne, ale nie należą do NATO. Jak podkreślił admirał Kamensky, dowódca ćwiczeń i jednocześnie dowódca sił podwodnych NATO, w przypadku zaginięcia okrętu podwodnego i w przypadku, gdy nie może on sam wynurzyć się na powierzchnię, tego typu sytuację traktujemy jako katastrofę humanitarną. Bez względu na to jaką banderę okręt nosił na powierzchni, wszyscy dedykują swoje siły i przewidziane na to środki, aby pomóc tym ludziom - mówi Wojtas.

Co ciekawe, w przygotowaniach do ćwiczeń i konferencjach planistycznych brali udział także Rosjanie. W samych manewrach, ze względu na napięcia na linii NATO - Rosja, rosyjscy marynarze udziału jednak nie biorą. 

(MRod)