Sytuacja uniwersyteckich specjalistycznych szpitali dziecięcych w Polsce jest tragiczna - twierdzą lekarze. Dziś w szpitalu dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu odbyła się konferencja siedmiu takich placówek w kraju. Apelują one do Ministerstwa Zdrowia, by jak najszybciej podjął on kroki do rozwiązania problemów opieki pediatrycznej.

Lekarze chcą przede wszystkim zwiększania specjalistycznych świadczeń zdrowotnych o 50 proc., a także podwyżek. Chcemy leczyć, ale leczyć bezpiecznie - mówi Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Sytuacja wszędzie jest podobna, jest zła, warunki leczenia są już niebezpieczne. Wycena świadczeń jest zdecydowanie za niska, natychmiastowo musi zostać zwiększona wycena świadczeń o 50 proc., trzeba też uwzględnić wypłaty dla personelu. Trzy lata temu powstało takie zrzeszenie dziecięcych szpitalu uniwersyteckich. Spotykaliśmy się z ministrem (Łukaszem) Szumowskim, ale w pewnym czasie minister stracił zainteresowanie. Teraz jesteśmy już nad przepaścią - podkreśla Bukiel.

Lekarze ze szpitala w Krakowie-Prokocimiu,dają ultimatum. Większość z nich do końca przyszłego tygodnia, czyli do 7 grudnia, ma potwierdzić swoje zatrudnienie w nowych miejscach, do tego czasu dają jeszcze czas ministerstwu na zmiany. Z pracy może odejść nawet połowa pracujących tam specjalistów. To oznaczałoby już nie tylko paraliż pracy szpitala, ale konieczność zamykania wielu oddziałów.

To najlepszy i największy tak specjalistyczny ośrodek na południu kraju, gdzie wtedy mieliby podziać się mali pacjenci? - pyta dr Agata Hałabuda przewodnicząca OZZL w tym krakowskim szpitalu. Jeżeli nic się nie zmieni, to od 1 stycznia zamknięte zostaną cztery oddziały: alergologia z pulmonologią, oddział pediatryczny, nefrologia i klinika genetyki. W sumie wypowiedzenia złożyło już 77 lekarzy, w tym tygodniu ma być złożone kolejne 10 wypowiedzeń, kolejne 35 jest w przygotowaniu. Ten szpital po prostu przestanie funkcjonować - podkreśla.

Zmierzch opieki pediatrycznej zaczął się już kilka lat temu, teraz nastaje noc - mówi Piotr Watoła, przewodniczący małopolskiego OZZL. Sygnalizowaliśmy i uprzedzaliśmy. W takim ośrodku jak ten, w którym dochodzi do protestu, to władze powinny się głęboko zastanawiać nad tym, co się dzieje. Lekarze pracując tu zaczynają bardziej szkodzić, niż pomagać. Jeżeli zostaje dwóch lekarzy na oddziale i 30 pacjentów, to nie można im pomóc bezpiecznie, to zagraża już wszystkim pacjentów. Tu nie chodzi tylko o płace, tu chodzi o warunki. Ministerstwo nawet nie milczy, ale kłamie. Przedstawicie resortu twierdzą, że to problem lokalny, to jest jednak nie tylko problem wszystkich szpitali dziecięcych uniwersyteckich, ale też wszystkich oddziałów pediatrycznych w Polsce. Pediatria już jest zagrożona, bo to często starsi lekarze. Jeżeli teraz nie podejmie się działań, to nie będzie się dało tego odbudować. Mamy ogromną lukę pokoleniową - podkreśla.

Odejścia lekarzy zaczynają stawać się faktem. To NFZ i Ministerstwo Zdrowia jest odpowiedzialne za tą sytuację i to te jednostki należy pytać co dalej z małymi pacjentami - mówią lekarze. Agata Hałabuda dla przykładu podaje wycenę. Za usunięcie zęba w naszym szpitalu NFZ płaci około 20-30 złotych. Do tego znieczulenie, a u nas większość pacjentów musi mieć znieczulenie ogólne, bo to są często bardzo chore i niewspółpracujące dzieci, wówczas to jest koszt 90 zł. W klinikach stomatologicznych to koszt około tysiąca złotych. To powoduje ogromne zadłużanie się szpitali - mówi.

Jesteśmy sercem za kolegami z Prokocimia, problemy wszystkich szpitali pediatrycznych są takie same - mówi Izabela Rogozińska endokrynolog z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Wojewodowie wymagają od nas otwierania oddziałów covidowych, co zaburza leczenie specjalistyczne, co wywołało w NFZ decyzję, że mamy oddawać pieniądze za świadczenia specjalistyczne, bo nie wykonaliśmy kontraktu. To doprowadza do jeszcze większego zadłużenia - zaznacza Rogozińska.

Opracowanie: